Swieccy Misjonarze Komboniane

Orędzie na Światowy Dzień Misyjny 2019 r.

Papa Francisco
Papa Francisco

„Ochrzczeni i posłani: Kościół Chrystusa w misji na świecie”.

Drodzy bracia i siostry,

Poprosiłem cały Kościół o przeżywanie w październiku 2019 r., nadzwyczajnego okresu aktywności misyjnej, aby uczcić setną rocznicę ogłoszenia Listu Apostolskiego Maximum illud Papieża Benedykta XV (30 listopada 1919 r.). Prorocza dalekowzroczność jego propozycji apostolskiej potwierdziła, jak ważne jest dzisiaj odnowienie pracy misyjnej Kościoła, ewangeliczne przekwalifikowanie jego misji głoszenia Ewangelii i zaniesienie światu zbawienia Jezusa Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał.

Tytuł tego orędzia jest taki sam jak temat obchodzonego w październiku Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego: „Ochrzczeni i posłani: Kościół Chrystusa w misji na świecie”. Obchody tego miesiąca pomogą nam przede wszystkim w ponownym odkryciu misyjnego znaczenia naszego przylgnięcia wiary do Jezusa Chrystusa, wiary darmo otrzymanej jako dar w sakramencie Chrztu św. Nasza synowska przynależność do Boga nigdy nie jest aktem indywidualnym, ale zawsze kościelnym: z komunii z Bogiem Ojcem i Synem i Duchem Świętym rodzi się nowe życie razem z wieloma innymi braćmi i siostrami. A to Boże życie nie jest produktem na sprzedaż – nie uprawiamy prozelityzmu – lecz bogactwem, które trzeba dawać, przekazywać, głosić: takie jest znaczenie misji. Darmo otrzymaliśmy ten dar i darmo się nim dzielimy (por. Mt 10,8), nie wykluczając nikogo. Bóg chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni dzięki poznaniu prawdy i doświadczeniu Jego miłosierdzia, dzięki Kościołowi, który jest powszechnym sakramentem zbawienia (por. 1 Tm 2, 4; 3, 15; II SOBÓR WATYKAŃSKI, Konst. dogm. Lumen gentium, 48).

Kościół wypełnia swą misję w świecie: wiara w Jezusa Chrystusa daje nam właściwą miarę wszystkich rzeczy, sprawiając, że postrzegamy świat oczyma i sercem Boga. Nadzieja otwiera nas na odwieczną perspektywę życia Bożego, w którym naprawdę uczestniczymy; miłość, której przedsmak mamy w sakramentach i miłości braterskiej, pobudza nas do pójścia aż na krańce ziemi (por. Mi 5,3; Mt 28,19; Dz 1,8; Rz 10,18). Kościół wychodzący aż na najodleglejsze krańce wymaga stałego i nieustannego nawrócenia misyjnego. Iluż świętych, ile kobiet i mężczyzn wiary daje nam świadectwo, ukazuje nam jako możliwą i wykonalną ową nieograniczoną otwartość, to miłosierne wyjście jako przynaglający impuls miłości i właściwą jej logikę daru, ofiary i bezinteresowności (por. 2 Kor 5, 14) -21)! Trzeba, aby ten, kto głosi Boga, był mężem Bożym (por. List ap. Maximum illud).

Jest to nakaz, który dotyczy nas bardzo bezpośrednio: zawsze jestem misją; zawsze jesteś misją; każda ochrzczona i każdy ochrzczony jest misją. Ten kto, miłuje wyrusza w drogę, jest pobudzony, by wyjść ze swoich ograniczeń, jest pociągnięty i pociąga, daje siebie drugiemu i nawiązuje relacje rodzące życie. Nikt nie jest bezużyteczny i nieistotny dla Bożej miłości. Każdy z nas jest misją w świecie, ponieważ jest owocem Bożej miłości. Nawet gdyby mój ojciec i moja matka zdradzili miłość kłamstwami, nienawiścią i niewiernością, Bóg nigdy nie wycofuje się z daru życia, od zawsze przeznaczając każde ze swoich dzieci do swego życia Boskiego i wiecznego (por. Ef 1, 3-6).

To życie jest nam przekazane w Chrzcie św., który daje nam wiarę w Jezusa Chrystusa, zwycięzcę grzechu i śmierci, odradza nas na obraz i podobieństwo Boga i włącza nas w ciało Chrystusa, którym jest Kościół. W tym sensie chrzest jest naprawdę konieczny do zbawienia, ponieważ zapewnia, że w domu Ojca jesteśmy synami i córkami, zawsze i wszędzie, a nigdy sierotami, obcymi czy niewolnikami. To, co u chrześcijanina jest rzeczywistością sakramentalną – której spełnieniem jest Eucharystia – jest zawsze powołaniem i przeznaczeniem każdego mężczyzny i każdej kobiety w oczekiwaniu na nawrócenie i zbawienie. Chrzest jest bowiem wypełnioną obietnicą Boskiego daru, który czyni ​​człowieka synem w Synu. Jesteśmy dziećmi naszych rodziców naturalnych, ale w chrzcie otrzymujemy pierwotne ojcostwo i prawdziwe macierzyństwo: nie może mieć Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za Matkę” (por. św. Cyprian, De catholicae unitate Ecclesiae: PL 4, 503 A).

Tak więc w ojcostwie Boga i macierzyństwie Kościoła zakorzeniona jest nasza misja, ponieważ w chrzcie zawarte jest posłanie wyrażone przez Jezusa w nakazie paschalnym: jak Mnie posłał Ojciec, tak i ja was posyłam pełnych Ducha Świętego dla pojednania świata (por. J 20,19-23; Mt 28,16-20). To posłanie należy do obowiązków chrześcijanina, aby nikomu nie zabrakło głoszenia jego powołania do stawania się przybranym dzieckiem, pewności jego godności osobistej i przyrodzonej wartości każdego życia ludzkiego od poczęcia aż do naturalnej jego śmierci. Rozprzestrzeniająca się sekularyzacja, w której dokonuje się pozytywne i kulturowe odrzucenie Bożego ojcostwa w naszej historii, uniemożliwia jakiekolwiek autentyczne powszechne braterstwo, wyrażające się we wzajemnym szacunku dla życia każdego człowieka. Bez Boga Jezusa Chrystusa wszelka różnica sprowadza się do piekielnego zagrożenia, uniemożliwiając jakąkolwiek braterską akceptację i owocną jedność rodzaju ludzkiego.

Powszechne przeznaczenie do zbawienia oferowane przez Boga w Jezusie Chrystusie skłoniło Benedykta XV, by wymagać przezwyciężenia wszelkiego zamknięcia nacjonalistycznego i etnocentrycznego, wszelkiego przemieszania głoszenia Ewangelii z potęgami kolonialnymi, z ich interesami gospodarczymi i wojskowymi. W swoim liście apostolskim Maximum illud papież przypomniał, że Boska powszechność misji Kościoła wymaga porzucenia wyłącznej przynależności do swej ojczyzny i grupy etnicznej. Otwarcie kultury i wspólnoty na zbawczą nowość Jezusa Chrystusa wymaga przezwyciężenia wszelkich nieuzasadnionych introwersji etnicznych i kościelnych. Także i dzisiaj Kościół nadal potrzebuje mężczyzn i kobiet, którzy na mocy swego chrztu szczodrze odpowiedzą na wezwanie do opuszczenia swoich domów, rodzin, ojczyzny, języka, swego Kościoła lokalnego. Są posłani do pogan, do świata jeszcze nie przekształconego przez sakramenty Jezusa Chrystusa i Jego świętego Kościoła. Głosząc Słowo Boże, dając świadectwo Ewangelii i celebrując życie Ducha Świętego, wzywają do nawrócenia, chrzczą i ofiarowują chrześcijańskie zbawienie w poszanowaniu osobistej wolności każdego, w dialogu z kulturami i religiami ludów, do których są posłani. Missio ad gentes, zawsze dla Kościoła niezbędna, przyczynia się zatem w sposób fundamentalny do stałego procesu nawrócenia wszystkich chrześcijan. Wiara w Paschę Jezusa, kościelne posłanie chrzcielne, wyjście geograficzne i kulturowe ze swoich ograniczeń oraz ze swego domu, potrzeba zbawienia od grzechu i wyzwolenie ze zła osobistego i społecznego domagają się misji, aż po najdalsze krańce Ziemi.

Opatrznościowa zbieżność z obchodami Synodu Specjalnego o Kościołach w Amazonii każe mi podkreślić, że misja powierzona nam przez Jezusa wraz darem Jego Ducha jest wciąż aktualna i konieczna także dla tych ziem i ich mieszkańców. Odnowiona Pięćdziesiątnica otwiera na oścież drzwi Kościoła, aby żadna kultura nie była zamknięta sama w sobie, a żaden lud nie był odizolowany, lecz otwarty na powszechną komunię wiary. Niech nikt nie będzie zamknięty w swoim własnym „ja”, w autoreferencyjności swej przynależności etnicznej i religijnej. Pacha Jezusa przełamuje wąskie granice światów, religii i kultur, wzywając je do wzrastania w szacunku dla godności mężczyzny i kobiety, do coraz pełniejszego nawrócenia na Prawdę Zmartwychwstałego Pana, który daje wszystkim prawdziwe życie.

Przypominam sobie w tym względzie słowa papieża Benedykta XVI wypowiedziane na początku naszego spotkania biskupów latynoamerykańskich w Aparecidzie w Brazylii w 2007 r., słowa, które pragnę tu przywołać i uczynić własnymi: „Co oznaczało dla ludów Ameryki Łacińskiej i Karaibów przyjęcie wiary chrześcijańskiej? Oznaczało poznać i przyjąć Chrystusa, Boga nieznanego, którego ich przodkowie nieświadomie szukali w swych bogatych tradycjach religijnych. Chrystus był Zbawicielem – przedmiotem ich niewysłowionego pragnienia. Oznaczało to również przyjęcie w wodach chrztu życia Bożego, dzięki czemu stali się przybranymi dziećmi Boga; przyjęcie Ducha Świętego, który przybył, by natchnąć ich kultury, oczyszczając je i rozwijając liczne zalążki i nasiona, które Słowo wcielone w nich zaszczepiło, prowadząc je tym samym na drogi Ewangelii. […] Słowo Boże, stawszy się ciałem w Jezusie Chrystusie, stało się zarazem historią i kulturą. Utopia, jaką byłoby wskrzeszenie religii przedkolumbijskich przez odizolowanie ich od Chrystusa i od Kościoła powszechnego, nie byłaby postępem, lecz regresem. W rzeczywistości byłoby to cofnięcie się do pewnego momentu dziejów, który należy już do przeszłości” (Przemówienie podczas sesji inauguracyjnej, 13 maja 2007, w: „L’Osservatore Romano”, wyd. polskie, n. 9(296)/2007, s. 36).

Maryi, naszej Matce powierzamy misję Kościoła. Zjednoczona ze swoim Synem, od momentu wcielenia Dziewica wyruszyła, dała się całkowicie wciągnąć w misję Jezusa, misję, która u stóp krzyża stała się także Jej misją: by współpracować jako Matka Kościoła w zrodzeniu w Duchu i w wierze nowych Bożych synów i córek.

Chciałbym zakończyć krótkim słowem na temat Papieskich Dzieł Misyjnych, zaproponowanych jako narzędzie misyjne już w Maximum illud. Papieskie Dzieła Misyjne wyrażają swą służbę na rzecz powszechności kościelnej jako globalna sieć, która wspiera papieża w jego zaangażowaniu misyjnym poprzez modlitwę, która jest duszą misji i miłością chrześcijan rozproszonych po całym świecie. Ich ofiara pomaga papieżowi w ewangelizacji Kościołów partykularnych (Dzieło Rozkrzewiania Wiary), w formacji miejscowego duchowieństwa (Dzieło św. Piotra Apostoła), w wychowaniu świadomości misyjnej dzieci całego świata (Dzieło Misyjne Dzieci) oraz w misyjnej formacji wiary chrześcijan (Papieska Unia Misyjna). Ponawiając moje wsparcie dla tych dzieł, życzę, aby Nadzwyczajny Miesiąc Misyjny w październiku 2019 r. przyczynił się do odnowienia ich służby misyjnej na rzecz mojej posługi.

Misjonarzom i misjonarkom oraz wszystkim tym, którzy w jakikolwiek sposób uczestniczą, na mocy swego chrztu, w misji Kościoła, z serca posyłam moje błogosławieństwo.

Watykan, 9 czerwca 2019 r., Uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Franciszek

Różnorodność jest naprawdę piękna

LMC Kinshasa
LMC Kinshasa

Witajcie kochani.

Już minęły dwa miesiące odkąd jestem na afrykańskiej ziemi. Pierwszym miejscem do którego się udałam była Demokratyczna Republika Konga. Kiedy wylądowałam w Kinszasie pierwsze co mnie zaskoczyło – może wyda Wam się to dziwne – ale zaskoczyła mnie wysoka temperatura, naprawdę wysoka.

Przecież byłam już dwa razy w Kenii i w sumie nie powinno mnie nic tak bardzo zdziwić, a już na pewno nie temperatura…a jednak! Na lotnisku czekał już na mnie ojciec Celestin, odpowiedzialny za LMC w DR Conga oraz Tiffany – tutejsza koordynatorka LMC. Zabrali mnie do domu prowincjalnego MCCJ, gdzie zostałam bardzo miło przywitana przez LMC i miejscową wspólnotę Ojców.

Dwa miesiące, które spędziłam w Kinszasie był to czas przede wszystkim na naukę języka francuskiego, ale także czas kolejnego doświadczenia wspólnotowego, tym razem już w większej międzynarodowej wspólnocie. Ten czas pokazał mi że, różnorodność jest naprawdę piękna. Tyle osób z różnych kultur, posługujący się różnymi językami, mający różne nawyki i przyzwyczajenia może naprawdę dobrze ze sobą żyć, a przede wszystkim mieć z tego radość.

Bo znajdujemy coś co nas łączy: przede wszystkim Pan Bóg, drugi człowiek, radość z bycia razem, wspólna misja, wspólne dbanie o Dzieło Pana Boga.

Oczywiście życie we wspólnocie nie jest łatwe, ale kiedy mamy świadomość, że dążymy do tego samego celu, że gramy do jednej bramki – jest dużo łatwiej. Tak jak też wspomniałam, był to czas dalszej nauki języka francuskiego, jak dla mnie niełatwe doświadczenie, ale naprawdę dużo mnie nauczyło. Początkowo próbowałam ze wspólnotą rozmawiać mieszając język angielski z francuskim, ale jednak sporo czasu posługiwałam się bardzo prostym angielskim.

Później zrobiło się coraz trudniej, bo coraz więcej osób wymagało ode mnie mówienia po francusku. I dobrze! Wtedy byłam trochę zestresowana i sfrustrowana, ale wiedziałam, że to wszystko dla mojego dobrego.

I bardzo im dziękuje za to. Z każdym dniem starałam się mówić coraz więcej po francusku. Czasem trzeba było trochę powstydzić się za swoje błędy, ale to daje ogromną motywację i chęć do nauki. Teraz rozumiem dlaczego tak ważne jest robić błędy w mówieniu, kiedy uczymy się nowego języka. Czasem potrzebujemy kogoś kto pomoże nam otworzyć blokadę przed mówieniem i popełnianiem błędów. Dlatego bardzo ważna jest obecność wspólnoty w codziennym życiu. Warto w naszym komboniańskim charyzmacie doceniać obecność ludzi wokół nas, to często oni są naszą motywacją, podporą, wsparciem, kiedy tego potrzebujemy. W pojedynkę nie mamy tyle siły, która drzemie w byciu razem i pokonywaniu przeciwności razem. Może będzie wydawać się Wam to zbyt wyidealizowana wizja, ale to moje doświadczenia bycia we wspólnocie w Krakowie oraz w Kinszasie. Ten czas też pokazał mi jak prawdziwe i aktualne są słowa, że Pan Bóg nie powołuje uzdolnionych, ale uzdalnia powołanych – doświadczam tego każdego dnia. W wolne soboty razem z Enochiem (LMC w Kinszasie) chodziłam na apostolat wśród ludzi ulicy.

Był to tzw. „Posiłek serca” przygotowywany przez jedną rodzinę dla ludzi ulicy.

LMC Kinshasa

Kinszasa jest ogromnym miastem, a ludzie przychodzili z odległych jej dzielnic po to, aby móc zjeść ciepły posiłek. W ciągu kilku godzin rozdawaliśmy około 250-300 posiłków. Ten czas pozwolił mi uświadomić sobie jak wielkie szczęście mam, ponieważ mam jedzenie, bieżącą wodę zdatną do picia, dach na głową, ubrania na zmianę.

A tak wielu ludziom często brakuje choć prostego posiłku, czy wody do picia. Czy też obraz chłopców, kąpiących się pod naszym domem prowincjalnym w Kinszasie – gdzie za bramą wzdłuż ulicy jest mała fosa, w której zbiera się trochę wody, którą można wykorzystać. Chłopcy kąpią się, piorą swoje ubrania, czyszczą swoje buty, ponieważ nie mają nic innego na zmianę i każdego dnia to samo. To ogromne doświadczenia, które zapamiętam do końca życia. Ale pobyt w Kinszasie pozwolił mi przede wszystkim doświadczyć radości jaka pomimo różnych przeciwności mają tutejsi ludzie, doświadczyć piękna, energii i zaangażowania tutejszego Kościoła. Był to dla mnie bardzo owocny czas, dający nowe lekcje życia wspólnotowego, wspólnej modlitwy, odpowiedzialności i troski o siebie nawzajem, za który jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu i całej wspólnocie ludzi, którzy mnie przyjęli w DR Conga.

LMC RCA

Teraz już od dwóch tygodni jestem w Bangui, stolicy RCA, gdzie zostanę przez około 2 miesiące na naukę miejscowego języka – sango. Poznałam już swoją wspólnotę – Cristinę i Simone, z którymi będę pracowała na misji w Mongoumbie. W piątek wspólnie z innymi kongregacjami, które czczą Najświętsze Serce Pana Jezusa, świętowaliśmy tą Uroczystość. Był to dobry czas na wspólną

Adorację Najświętszego Sakramentu, Eucharystię, wspólne rozmowy i uroczysty obiad. Pragnę Was wszystkich prosić o modlitwę za tych wszystkich ludzi postawionych na mojej drodze, o to wszystko co przede mną i o dobre doświadczenie misji w RCA. Ja także zapewniam Was o swojej pamięci modlitewnej.

Monika

Monica Jamer, SMK

Prezentacja Moniki w drodze do Afryki Środkowej

LMC Polonia
LMC Polonia

Mam na imię Monika, mam 24 lata i z wykształcenia jestem fizjoterapeutką.

Moje zainteresowania związane są przede wszystkim z tym co studiowałam. Bardzo lubię pracować w obranym przeze mnie zawodzie, ponieważ czuję, że w tym co robię odnajduję swoje powołanie w tym miejscu, w którym aktualnie się znajduję. Będąc bardzo młodą dziewczyną w moim sercu pojawiło się pragnienie misji oraz służenie tym, którzy tego potrzebują. By nieść pomoc najbiedniejszym i najbardziej opuszczonym. W liceum szukałam stowarzyszeń, grup, kogokolwiek kto pomoże mi w wyjeździe na misje. Do Misjonarzy Kombonianów trafiłam dzięki mojej koleżance. To właśnie ona poleciła mi sposób w jaki Kombonianie przygotowują ludzi młodych do wyjazdu. Po pierwszym roku formacji miałam możliwość wyjechania na miesięczne doświadczenie wspólnotowe do Kenii. Mogłam tam zobaczyć jak działają misje od środka, jak wygląda praca misjonarza, a przede wszystkim poznać ludzi do których mogę być posłana w przyszłości.

LMC Polonia

Ten pierwszy wyjazd rozpalił jeszcze większą moją miłość do misji, do drugiego człowieka, do bycia z nim i dzielenia jego trosk. Rok później motywowana potrzebami, które zauważyłam podczas poprzedniego wyjazdu zorganizowaliśmy dla mnie, koleżanki i kolegi drugi wyjazd, tym razem 3 miesięczny również do Kenii. W pierwszym miejscu – Lokichar pracowałam jako fizjoterapeutka w ośrodku dla dzieci niepełnosprawnych. Było to dla mnie miejsce niezwykłe. W którym było z jednej strony dużo cierpienia, bólu a z drugiej strony ogromna miłość tych dzieciaków do ludzi, którzy chcą im pomóc. Nie mogę znaleźć słów, które opiszą to co mogłam tam przeżyć i czego doświadczyć. Razem z Martą pracowałyśmy w ośrodku wśród tych dzieci, ale też razem z nimi modliłyśmy się, uczestniczyłyśmy we wspólnej Eucharystii, a czas wolny spędzałyśmy z nimi na zwyklej rozmowie, podarowaniu uśmiechu czy potrzymaniu za rękę. Drugą część wyjazdu spędziliśmy w parafii Amakuriat. Tutaj zobaczyłyśmy jak działa parafia na misjach, ile trzeba nie raz pokonać kilometrów by dotrzeć do bardzo małej wspólnoty, a ich wdzięczność za trud jest ogromna.

Świecka Misjonarka Kombonianka

Największym problemem dla mnie od zawsze był język angielski i to było największą barierą do przełamania. Dzięki tym dwóm wyjazdom uwierzyłam w swojej możliwości i chociaż nie posługuję się tym językiem biegle to wiem, że dla ludzi czekających tam warto zrobić wszystko.

Jestem osobą po studiach, która pragnie robić coś dobrego, by dzielić się swoimi talentami, z tymi którzy tego potrzebują. Również jestem osobą otwartą na nowe doświadczenia, na poznawanie nowych umiejętności, ale od zawsze moim marzeniem były misje w Ameryce Łacińskiej. Jednak misje są wszędzie. Trzeba umieć zauważać potrzeby wszędzie, więc kierowana tymi słowami podjęłam się posługi na misji w Republice Środkowoafrykańskiej.

Na misji bardzo chciałabym pracować w służbie zdrowia, aczkolwiek wiem że jest dużo miejsc, w których potrzebna jest inna pomoc. I ja jestem gotowa podjąć się zadań, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania misji i dla dobrego i godnego życia tamtejszych ludzi. Ale jako Świecka Misjonarka chciałabym też pomagać w sferze życia duchowego ludzi do których zostanę posłana. Bo warto podkreślić że właśnie Bóg powołuje nas i uzdalnia byśmy szli i głosili Jego poprzez nasze słowa i czyny.

20 października 2018 roku oficjalnie zostałam Świecką Misjonarką Kombonianką i rozpoczęłam doświadczenie wspólnotowe. Przez 3 miesiące tworzyłam wspólnotę wraz z Misjonarzami Kombonianami w Krakowie. Był to bardzo owocny czas, podczas którego m.in.: rozpoczęłam naukę języka francuskiego, miałam zajęcia z podstaw Biblii, katechezę o św. Danielu Combonim, zajęcia z misjologii, czy komunikacji międzykulturowej. A także chodziłam na wolontariat do Domu Matki i Dziecka. Dnia 3 marca 2019 roku, w kościele parafialnym św. Jacka w Opolu, miało miejsce uroczyste nałożenie krzyża misyjnego i posłanie mnie do pracy misyjnej w Republice Środkowoafrykańskiej. Mszy św. przewodniczył ks. Bp Andrzej Czaja, Ordynariusz diecezji opolskiej. Teraz czekam na wizę, ale mam nadzieję że już w połowie kwietnia wyjadę najpierw na dwumiesięczny kurs języka francuskiego do Demokratycznej Republiki Konga, a następnie na miejsce swojej dwuletniej posługi misyjnej do Republiki Środkowoafrykańskiej.

LMC Polonia

Z modlitwą

Monika Jamer, Świecka Misjonarka Kombonianka

Październik 2019 – Nadzwyczajny Miesiąc Misyjny

Logo PL

Logo PLW Światowy Dzień Misyjny 2017 r. papież Franciszek skierował list na ręce prefekta Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów, kard. Fernando Filoniego.
Papież ogłasza w nim październik 2019 roku Nadzwyczajnym Miesiącem Misyjnym.
Okazją do tego jest setna rocznica opublikowania przez Benedykta XV Listu apostolskiego Maximum illud. Dokumentem tym pragnął rozbudzić w całym Kościele świadomość obowiązku misyjnego.

Temat Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego 

Jego mottem są słowa: „Ochrzczeni i posłani: Kościół Chrystusa z misją w świecie”.
Papież zaznaczył, że ma się on przyczynić do rozbudzenia świadomości misji ad gentes i podjęcia z nową energią misyjnej przemiany życia i duszpasterstwa. Chodzi o to, aby wszystkim wiernym leżało naprawdę na sercu głoszenie Ewangelii i przekształcenie ich wspólnot w rzeczywistości misyjne i ewangelizacyjne; aby rozwinęło się umiłowanie misji, będących „umiłowaniem Jezusa, ale jednocześnie miłością do Jego ludu”.

Jak przeżyć Nadzwyczajny Miesiąc Misyjny

Wskazówki papieża Franciszka i Kongregacji Ewangelizacji Narodów dotyczące misyjnej odnowy Kościoła, w ramach dobrego przygotowania i przeżycia NMM:

  • osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem – poprzez Eucharystię, słowo Boże, modlitwę osobistą i wspólnotową,
  • czerpanie ze świadectwa świętych, którzy ponieśli męczeńską śmierć na misjach,
  • pogłębianie formacji biblijnej, katechetycznej, duchowej i teologicznej dotyczącej misji ad gentes,
  • realizacja miłości w formie wspierania ogromnego dzieła misji ad gentes i chrześcijańskiej formacji w Kościołach będących w największej potrzebie.

Możesz znaleźć materiał tutaj

Guia

 

 

 

 

Moja szkoła

CLM Ethiopia

CLM EthiopiaNiedługo wrócę do Polski z mojej misji w Etiopii. Sporą częścią mojej pracy było nauczanie dzieci w dwóch przedszkolach. Uczyłam ich angielskiego. Szkoły należą do Misjonarek Miłości (Sióstr Matki Teresy z Kalkuty). W pierwszym roku mojej nauki bardziej skupiłam się na nauce niż na nauczaniu. Obserwowałam, co robią inni nauczyciele. Po prostu chodziłam do szkoły i uczyłam dzieci, co przyszło mi do głowy, czy też co znalazłam w Internecie. Przez pierwszy rok byłam bardzo sfrustrowana sytuacją w szkole, zwłaszcza nastawieniem nauczycieli. Niektórzy z nich wolą przesiedzieć całą lekcję nic nie robiąc, podczas gry uczniowie powtarzają alfabet 100 razy, nie znając nawet liter. Próbowałam rozmawiać z koordynatorem szkół, a później także z siostrami. Jednak żadne z nich nie chciało niczego zmienić. Wiedzieli, jak pracują, próbowali z nimi rozmawiać, zorganizować szkolenie z psychologiem, ale nic się nie zmieniło.

CLM EthiopiaJednak nadal chciałam z nimi pracować. W ubiegłym roku zaczęłam organizować co dwutygodniowe  szkolenia dla  nauczycieli (jeden piątek w jednej szkole, następny tydzień w drugiej szkole). Przed każdym treningiem musiałam przygotować trochę materiałów. Wiele się sama nauczyłam, aby móc dzielić się tą wiedzą z innymi. Nadal pracowałam z dziećmi, jednak na początku przygotowywałam program angielskiego na cały rok. Zawarłam wiele gier, piosenek, różnych technik i aktywności, aby dzieci miały więcej radości i były zmotywowane do nauki. Nawet gdy nie miałam lekcji, nauczyciele nadal musieli podążać programem i raportować co zrobili. Zmieniłam też swój harmonogram, aby móc mieć podobną liczbę lekcji w tygodniu z każdą grupą w obu szkołach.

Chciałabym móc coś zmienić, zwłaszcza nastawienie nauczycieli. Nauczyłam się jednej bardzo ważnej rzeczy o motywacji. Ci, którzy codziennie trudzą się, aby zaspokoić podstawowe potrzeby swoje i swoich rodzin zwykle nie są zmotywowani do służby innym, do wykonywania dobrej pracy dla społeczeństwa. W jakiś sposób jest to uzasadnione psychologicznie. Tylko Bóg może dać dodatkową motywację. Niektórzy nauczyciele naprawdę dbają o dzieci i ich przyszłość, o skuteczność ich nauczania. Jestem pewna, że to zasługa Pana Boga.

CLM EthiopiaJeśli nauczyciele nie mają motywacji pochodzącej z serca, mogą być zmotywowani z zewnątrz. Właśnie dlatego walczę teraz o wdrożenie nowego systemu ewaluacji. Do tej pory wszyscy pracownicy są bardzo wolni, mogą robić co chcą, ponieważ nie ma żadnych większych konsekwencji. Czy ciężko pracują, czy są leniwi, nic się nie zmienia. Przede wszystkim staram się zachęcić koordynatora i siostrę przełożoną do przygotowania i wdrożenia tego nowego systemu.

Moja praca w szkole ewoluowała, a ja także rozwijałam swoją wiedzę, umiejętności i sposób rozumienia. Wiem, że najważniejsza nie była wiedza, którą dzieliłam się z uczniami lub nauczycielami, ale moja obecność. Mam świadomość, że dzieci są zbyt małe, aby pamiętać angielskie słownictwo w najbliższej przyszłości. Ale na pewno będą mnie pamiętać jako kogoś, kto dał im radość i miłość. Jeśli udało mi się nauczyć nauczycieli czegoś pożytecznego, byłoby to dla dobra dzieci. Najtrudniej zmienić postawę. Jeśli jest jakaś niewielka poprawa, oddaję chwałę Panu Bogu, ponieważ tylko On jest w stanie odnowić ludzkie serca.

Moja obecność w szkołach była dla mnie wspaniałą lekcją. Wiele się nauczyłem nie tylko o zawodzie nauczyciela i metodologii, ale także o kulturze, o ludziach, ich potrzebach, ich myślach. Teraz mogę ich lepiej zrozumieć. Wiem, że moja perspektywa jest inna. Nie jestem już sfrustrowana. Nie osądzam ich. Robiłam co w mojej mocy. Resztę pracy pozostawię Panu Bogu.

Więc … Kto nauczył się więcej: uczniowie, nauczyciele czy ja? Powiedziałbym, że ja… Ale Bóg wie … Myślę, że wszyscy się czegoś nauczyliśmy.

CLM EthiopiaMagda Fiec, ŚMK Etiopia