Swieccy Misjonarze Komboniane

IV Spotkanie Kontynentalne amerykańskich SMK (18-24 wrzesień)

LMC America

Nasze spotkanie ŚMK rozpoczęło się w niedzielę 18 września prezentacją przygotowaną przez Komitet Kontynentalny  oraz Ojca Erazma – Prowincjała Misjonarzy Kombonianów w Meksyku. Następnie mieliśmy bardzo oryginalną  Dynamikę w reżyserii Leticii, aby dowiedzieć się więcej o sobie nawzajem jako grupie. Następnie przypisaliśmy zajęcia grupowe  i zadania praktyczne na te pozostałe dni. Zaczęliśmy od poniedziałku bardzo kolorową Mszą Św., którą zorganizowali latynoscy misjonarze. Eucharystia jest centrum i siłą dla wszystkich misjonarzy, a zostało to przedstawione za pomocą słów i gestów w darach, które zostały zaprezentowane.

Zajęcia poranne były naznaczone pamięcią naszych poprzednich spotkań i  zobowiązań podjętych w szczególności na spotkaniu w Gwatemali, które  służyło by przypomnieć sobie o naszej świeckiej społeczności i naszym zaangażowaniu się w nią.

LMC America

Przeanalizowaliśmy podjęte wcześniej decyzje, aby lepiej żyć naszymi zobowiązaniami w poszczególnych krajach. Osiągnięcia w tych ostatnich latach były godne uwagi, zwłaszcza w dziedzinie komunikacji. Niemniej jednak, wymagane jest większe zaangażowanie naszych ŚMK oraz koordynatorów w celu zapewnienia dobrej kontynuacji we wszystkich prowincjach. Komitet Centralny zaktualizował i określił jaka jest ich funkcja oraz rola w ramach ruchu międzynarodowego. Alberto, koordynator Komitetu Centralnego wyraźnie zaprezentował jego działanie,  jasno przedstawił i przypomniał nam o różnych postanowieniach, które zostały podjęte przez zgromadzenia kontynentalne w bardzo zwięzły i przejrzysty sposób, nie pozostawiając miejsca na pytania. Na spotkaniu w Maia zostały ustalone podstawy jego funkcjonowania, a to przypomina o większej koordynacji między różnymi podmiotami w ramach misji jaką jest ŚMK.

ŚMK są obecni w 20 krajach. Dziś mamy różne wyzwania jako ŚMK na różnych kontynentach. Jednym z wyzwań jest to, że konieczne jest wyjaśnienie naszej relacji wewnątrz MCCJ na wszystkich poziomach. Innym aspektem, który został podkreślony był wkład ekonomiczny, który  każdy członek i kraj może dać, aby pomóc w ułatwieniu dostępu do zasobów ekonomicznych tym, którzy mają mniej. Koniecznym jest, aby wszyscy MCCJ oraz prowincjałowie mieli możliwość  przyjmowania i współpracowania z ŚMK w tych krajach. Mamy poważne wyzwania dziś jako grupa na różnych poziomach i ważne jest, aby mieć ich świadomość i być bardziej spójnymi.

LMC America

Alberto de la Portilla przypomina wyzwania:

  • konsolidacja grup (ŚMK) w naszych krajach i promowanie powołań
  • zaangażowanie wszystkich w sposób systematyczny, wszyscy tworzymy międzynarodową rodzinę ŚMK
  • uzyskanie gładkiego procesu komunikacji i podejmowania decyzji
  • wprowadzenie w życie wyzwań i zobowiązań z Maia.
  • umożliwienie stabilności w koordynacji międzynarodowej
  • zwiększenie wiedzy i znajomości tła, które pomogą nam się rozwijać
  • wzmocnienie stylu rodziny komboniańskiej, tak, jak chciał Comboni

Refleksją tego wieczoru było dbanie o tworzenie powołań  jako świeckich w Kościele i chronienie ich, co zostało przedstawione przez Cristinę z Komitetu Centralnego.  Świeccy Misjonarze Kombonianie są powołani do kontynuowania takiego życia, które prowadził Jezus, tak samo jak Comboni.  Jesteśmy powołani także aby kontynuować i współtworzyć  animacje misyjne. Po południu każdy kraj zaprezentował swoje odpowiedzi według poprzedniego kwestionariusza, który został wysłany do każdego koordynatora: Kolumbii, Gwatemali, Meksyku, Peru, NAP, Brazylii a wieczorem Peru zaprezentowało dwa bardzo interesujące świadectwa  Arequipy i Trujillo.

(P. Valentín García y Yessenia de la O)

 

Świadkowie nadziei

Emma

Świadkowie nadziei to grupa, która od 5 lat spotyka sie w komboniańskim domu Sprawiedliwości i Pokoju.

Jest to grupa samopomocy, składająca sie z osób uzależnionych od alkoholu, narkotyków, z depresją i innymi formami uzależnienia, które nie pozwalają im cieszyć sie w pełni wolnością. Przychodzą tam głownie kobiety, matki, żony z dziećmi lub mężami aby radzić sobie z tym ogromnym problemem. Grupa skupia sie głownie na nauczaniu i dzieleniu się doświadczeniem. Opowiadanie o problemie działa jak terapia – pozwala na podzielenie się bólem, daje siłę i wsparcie. Uczy akceptacji i słuchania innych. Dzięki temu, człowiek czuje sie mniej samotny, hostorie sa podobne, w każdej z nich przewija sie motyw walki z psychiczną i fizyczną zależnością, która zniewala. Piękno grupy polega na tym, że to taka “mała rodzina”, gdzie osoby są łączą przyjacielskie relacje. Grupa dzieli się ze sobą wszystkim, a zaufanie i autentyczność są jej fundamentami. Minęło juz ponad dwa lata od kiedy dołączyłam do grupy jako wolontariuszka i stałam sie częścią “rodziny”. W każdy wtorek o 19:30 spotykamy się i wzajemnie słuchamy. Są dni kiedy jest nas bardzo dużo, czasami mniej, ale najważniejsze jest to że w każdy wtorkowy wieczór, Dom Komboniego pozostaje otwarty, aby w atmosferze gościnności dzielić nie tylko te smutne i bolesne ale także radosne i szczęśliwe momenty. Są ciężary, które bardzo ciężko dźwiga się samemu. Potrzeba przełamać wstyd aby sie nimi podzielić. Dlatego powstali Świadkowie nadziei, aby pomóc ludziom przejść przez trudności razem i pomów prostymi i konkretnymi działaniami. Razem z Reginą (wolontariuszką psychologiem) zaczynamy od poruszenia prowokacyjnego tematu, skąd możemy rozpocząć rozważania nad problemami, które mają tutaj ludzie, odnieść się do ich doświadczeń co prowadzi do zwiększenia samoświadomości, rozpoznania w temacie własnej historii i nabrania szacunku do siebie, wzięcia spraw w swoje ręce z odwagą i determinacją.

Zawsze bardzo osobiście i intensywnie przeżywam momenty radości jak i opowieści o niezagojonych jeszcze ranach. Każda historia jest jak czytanie Ewangelii,  pełne trudności, walk, zwycięstw, rozczarowań, poszukiwania miłości, która ocala, bo tylko miłość nas ratuje: miłość do siebie, do innych, do życia.

Na krańcu świata, gdzie wielu rzeczy brakuje, cudownym jest zobaczyć jak organizują się ludzie, sercem szukający najprostszych rozwiązań (np. tworzenie grupy samopomocy), znajdujący siłę i pragnienie zmiany. Razem możemy wszystko!

Emma, ŚMK

Miłość jest liną, która ciągnie nas ku górze…

CuerdaPiękne, naprawdę piękne są katechezy, które przeprowadzam z więźniami. Jesteśmy dopiero na początku drogi, ale idzie nam naprawdę dobrze. Za każdym razem, kiedy zanurzamy się w tajemnicę miłości, coraz bardziej nas fascynuje. Czas który razem spędzamy, wypełniony jest dzieleniem się, odkrywaniem najgłębszym miejsc w naszej duszy.

Mamy to pragnienie, żeby podążać drogą do zrozumienia… zrozumienia siebie nawzajem… aby spotkać Boga.

Zaczęliśmy z kamieniami w naszych sercach, wielkimi i ciężkimi, stopniowo je łamiemy, rozbijamy, aby stały się tak małe, że będzie je można wyrzucić jak okruszki z buta. W tym momencie każda grupa katechetyczna składa się z 6 więźniów, co wydaje się nam być odpowiednią liczbą, w małych grupach łatwiej jest stworzyć atmosferę intymności, otworzyć się. Jestem szczęśliwa, ze mam szansę być tutaj, wśród tych ludzi, bez krat i podziałów, siedząc w kółku, w bliskości z ludźmi.

To bardzo ważne, aby być blisko, utrzymywać kontakt wzrokowy, słuchać uważnie, trzymać za rękę w trakcie modlitwy, i najważniejsze, obiąć i powiedzieć DZIĘKUJE CI. Katecheza trwa około 1,5 godziny. Zapominam, że jestem w więzieniu, zapominam o czerwonych strojach, które noszą więźniowie. Nie słyszę hałasu wywołanego przez innych więźniów. Jesteśmy tak pochłonięci tym czym się dzielimy, że nadawałoby się to na tytuł książki Virginii Woolf „Nasz własny pokój”, i faktycznie jest tam miejsce dla nas i dla nich. Lubię tą ścieżkę, która poprzez  odnowę człowieka i jego samo-odkrywanie prowadzi do osobistego wewnętrznego wzrostu, i to nie chodzi tylko o więźniów ale również o nas, którzy z nimi przebywamy. To wymiana, dajemy i otrzymujemy, jak mawiał drogi staruszek Paulo Freire a co wciąż jest aktualne „nie jest tak że ktoś kogoś uczy, uczymy się wszyscy jedni od drugich”.

Emma, ŚMK.

Piękne zwycięstwa.

carcel

Niektóre zwycięstwa są szczególnie piękne, takie małe osiągnięcia, rodzące się z bitew, smakujące wysiłkiem, poświęceniem, nadzieją, marzeniem. Większość z nich jest skutkiem długiej podróży tego, kto nigdy się nie poddaje, pomimo trudności.

Te małe zwycięstwa są radościami, którymi możemy dzielić się w grupie pracy, złożonej z ludzi, wierzących w to, co robią. Wierzących, że z ufnością i pokorą mogą uczynić możliwym każdy dzień pracy w służbie więziennej.

Dziś w końcu zaczęliśmy katechezy w więzieniu Nelsona Hungary o zaostrzonym rygorze.

Nasza radość, tych, którzy byli w to zaangażowani, przyszła po bardzo długim oczekiwaniu. Wynikało ono z konieczności zorganizowania niezbędnych zezwoleń… Całej tej biurokratycznej gmatwaniny, która normalnie zniechęca wielu… ALE NIE NAS! Mieliśmy wciąż nadzieję i wiernie trzymaliśmy się wyznaczonego celu, próbując zrealizować prośbę samych więźniów, negocjowaną przez część instytucjonalną pracowników więzienia, którzy nie mieli zaufania do zajęć resocjalizacyjnych czy prac badawczo – rozwojowych prowadzonych z więźniami. Niektórzy twierdzili, że to strata czasu, nie warta zachodu, tak jakby ci, którzy są w więzieniu nie mieli żadnych praw, nawet do tego, żeby szukać Boga i poznawać siebie samych, jakby ich całe życie polegało tylko na siedzeniu w ciemnej celi. Jednak właśnie w tej ciemności pojawiło się pragnienie „zobaczenia”, ponownego spotkania się, przyjęcia tej tajemnicy, która uderza w ludzką duszę. Nikt nie ma prawa, żeby zaprzeczyć potrzebie i duchowemu poszukiwaniu, które jest właściwe istocie ludzkiej. Dlatego nasze zmagania były odpowiedzią na pragnienia samych więźniów, postulatem, który wynikał z ich osobistego poszukiwania, pragnienia odszukania Boga i spojrzenia na siebie samego.

Dziś zaczyna się nowa ścieżka dla małej grupy więźniów. Nareszcie możemy spotykać się w pomieszczeniu, gdzie możemy usiąść w kółku, wolni, bez żadnych przeszkód, kajdanek, bez obecności pracowników ochrony.

Niesamowite są podzielenia, wypływające z serca tych ludzi, pełnych pytań i pragnień. Stworzyliśmy razem drogę, gdzie każdy mógł podzielić się swoimi doświadczeniami i wzbogacić innych, gdzie więźniowie mogli uczyć się wzajemnie od siebie, gdzie łączyły się razem emocje, radość, rany zadane przez życie, które wymagały przepracowania. Życie, nie było traktowane jako stracone czy zrujnowane ze względu na ciężar winy lub przekonania ludzi.

Niech będzie błogosławiona ta ścieżka, niech będzie błogosławione to pragnienie Boga, które wzmacnia serce, przekracza granice i więzienne kraty.

Niech żyje życie, które jest zdolne do narodzin i wzrostu. Niech żyją ludzie, którzy pomagają w tym wzroście. Niech żyje chęć podążania drogą i odwaga, żeby zacząć.

Spośród praw więźniów, które muszą być respektowane jest prawo do duchowego wsparcia. Wszyscy więźniowie są wolni, jeżeli chodzi o kult religijny oraz prawo do praktykowania go w więzieniu. Nikt nie jest zmuszany, jeśli nie chce uczestniczyć w spotkaniach.

Emma, ​​ŚMK