Niedługo wrócę do Polski z mojej misji w Etiopii. Sporą częścią mojej pracy było nauczanie dzieci w dwóch przedszkolach. Uczyłam ich angielskiego. Szkoły należą do Misjonarek Miłości (Sióstr Matki Teresy z Kalkuty). W pierwszym roku mojej nauki bardziej skupiłam się na nauce niż na nauczaniu. Obserwowałam, co robią inni nauczyciele. Po prostu chodziłam do szkoły i uczyłam dzieci, co przyszło mi do głowy, czy też co znalazłam w Internecie. Przez pierwszy rok byłam bardzo sfrustrowana sytuacją w szkole, zwłaszcza nastawieniem nauczycieli. Niektórzy z nich wolą przesiedzieć całą lekcję nic nie robiąc, podczas gry uczniowie powtarzają alfabet 100 razy, nie znając nawet liter. Próbowałam rozmawiać z koordynatorem szkół, a później także z siostrami. Jednak żadne z nich nie chciało niczego zmienić. Wiedzieli, jak pracują, próbowali z nimi rozmawiać, zorganizować szkolenie z psychologiem, ale nic się nie zmieniło.
Jednak nadal chciałam z nimi pracować. W ubiegłym roku zaczęłam organizować co dwutygodniowe szkolenia dla nauczycieli (jeden piątek w jednej szkole, następny tydzień w drugiej szkole). Przed każdym treningiem musiałam przygotować trochę materiałów. Wiele się sama nauczyłam, aby móc dzielić się tą wiedzą z innymi. Nadal pracowałam z dziećmi, jednak na początku przygotowywałam program angielskiego na cały rok. Zawarłam wiele gier, piosenek, różnych technik i aktywności, aby dzieci miały więcej radości i były zmotywowane do nauki. Nawet gdy nie miałam lekcji, nauczyciele nadal musieli podążać programem i raportować co zrobili. Zmieniłam też swój harmonogram, aby móc mieć podobną liczbę lekcji w tygodniu z każdą grupą w obu szkołach.
Chciałabym móc coś zmienić, zwłaszcza nastawienie nauczycieli. Nauczyłam się jednej bardzo ważnej rzeczy o motywacji. Ci, którzy codziennie trudzą się, aby zaspokoić podstawowe potrzeby swoje i swoich rodzin zwykle nie są zmotywowani do służby innym, do wykonywania dobrej pracy dla społeczeństwa. W jakiś sposób jest to uzasadnione psychologicznie. Tylko Bóg może dać dodatkową motywację. Niektórzy nauczyciele naprawdę dbają o dzieci i ich przyszłość, o skuteczność ich nauczania. Jestem pewna, że to zasługa Pana Boga.
Jeśli nauczyciele nie mają motywacji pochodzącej z serca, mogą być zmotywowani z zewnątrz. Właśnie dlatego walczę teraz o wdrożenie nowego systemu ewaluacji. Do tej pory wszyscy pracownicy są bardzo wolni, mogą robić co chcą, ponieważ nie ma żadnych większych konsekwencji. Czy ciężko pracują, czy są leniwi, nic się nie zmienia. Przede wszystkim staram się zachęcić koordynatora i siostrę przełożoną do przygotowania i wdrożenia tego nowego systemu.
Moja praca w szkole ewoluowała, a ja także rozwijałam swoją wiedzę, umiejętności i sposób rozumienia. Wiem, że najważniejsza nie była wiedza, którą dzieliłam się z uczniami lub nauczycielami, ale moja obecność. Mam świadomość, że dzieci są zbyt małe, aby pamiętać angielskie słownictwo w najbliższej przyszłości. Ale na pewno będą mnie pamiętać jako kogoś, kto dał im radość i miłość. Jeśli udało mi się nauczyć nauczycieli czegoś pożytecznego, byłoby to dla dobra dzieci. Najtrudniej zmienić postawę. Jeśli jest jakaś niewielka poprawa, oddaję chwałę Panu Bogu, ponieważ tylko On jest w stanie odnowić ludzkie serca.
Moja obecność w szkołach była dla mnie wspaniałą lekcją. Wiele się nauczyłem nie tylko o zawodzie nauczyciela i metodologii, ale także o kulturze, o ludziach, ich potrzebach, ich myślach. Teraz mogę ich lepiej zrozumieć. Wiem, że moja perspektywa jest inna. Nie jestem już sfrustrowana. Nie osądzam ich. Robiłam co w mojej mocy. Resztę pracy pozostawię Panu Bogu.
Więc … Kto nauczył się więcej: uczniowie, nauczyciele czy ja? Powiedziałbym, że ja… Ale Bóg wie … Myślę, że wszyscy się czegoś nauczyliśmy.
Magda Fiec, ŚMK Etiopia