Swieccy Misjonarze Komboniane

Doświadczenie wspólnotowe Madzi (Polskiej ŚMK)

MagdaOd początku października rozpoczęłam doświadczenie wspólnotowe w Krakowie. Jest to ostatni element formacji przed wyjazdem na misje (bo już w styczniu wyruszam do Etiopii!). W czasie tych dwóch miesięcy jest bardzo wiele rzeczy, które doświadczam –  życie we wspólnocie (w teorii – poprzez spotkania formacyjne i lektury, jak i też praktyce, mieszkając we wspólnocie ojców, którzy mnie przygarnęli na ten czas), poza tym sporo nauki:

  • Języka (póki co angielskiego, tak by opanować go na tyle, żebym potem od stycznia mogła już wziąć się za naukę amharskiego, co zapowiada się na dość ciekawą przygodę),
  • Biblii (spotkania z s. Joanną, która pomoże mi zagłębić się w Pismo Święte i dzięki temu jeszcze bardziej zobaczyć, co Bóg do mnie mówi)
  • Komboniańskości (co by jeszcze bardziej poczuć kombo-klimaty oraz zapoznać się z życiem i działalnością oraz pomysłem na misje Daniela Comboniego, a także różnymi aspektami ŚMK).

Do tego też dochodzi zaangażowanie w działalność misyjnego DA, kombo-animacje misyjne w parafiach, wolontariat w DPSie, poznawanie historii i kultury Etiopii, spotkanie z ludźmi z centrum formacji misyjnej w Warszawie, by poznać innych przygotowujących się do wyjazdu.

No i wiadomo, to co najbardziej oczywiste i najważniejsze – czyli modlitwa – wspólnotowa jutrznia i nieszpory, codzienna Eucharystia, modlitwa osobista, adoracja. A na sam koniec rekolekcje ignacjańskie w Zakopanem.

A, i jeszcze wolny czas, czyli jedno popołudnie do spędzenia i integrowania się z ŚMK z Krakowa, co by też choć troszkę bardziej budować świecką wspólnotę.

Tak więc dzieje się 🙂 Mam nadzieję, że będzie to, mimo że tak krótki, to owocny czas, który pomoże mi lepiej przygotować się do wyjazdu, by tam jak najlepiej świadczyć o Bogu i służyć innym.

Madzia

 

Jesteśmy już w Ugandzie!

En UgandaWspólnota w Gulu jest już w całości, w końcu spotkałyśmy Ewę i Joannę, które czekały na nas z otwartymi ramionami w sierocińcu – st. Jude.

Monika i Ja, obecnie realizujemy nasz drugi tydzień, świętując nasz intensywny język Acoli , który umożliwi nam komunikowanie się, a przy tym poznanie i zrozumienie naszych braci.

W pierwsze dni w Kampali miałyśmy okazje spotkać się ze świeckimi misjonarzami Combonianami. Rozmawialiśmy o tym jak mamy zamiar zorganizować ten czas również we współpracy z Nimi. Wyjaśnili nam jaka jest kondycja świeckich w Kampali, jakie mają plany , marzenia jak również problemy i ograniczenia. Także podczas kolacji i wieczornej modlitwy spędziliśmy czas wraz z nimi czując się jak w domu. Jesteśmy szczęśliwe że istnieje grupa świeckich w Ugandzie i Gulu. Możemy cieszyć się ich zamiarami i widzieć co może stać się kiedy rozpoczniemy wspólną współpracę.

Następnego dnia formalności i przygotowanie do długiej podróży, która prowadzi na północ do Gulu. Pożegnałyśmy się ze wspólnotą Ojców w Kampali, którzy przywitali i przyjęli nas tak ciepło, rodzinnie w dniu przyjazdu.

Teraz jest czas by odkrywać kontrasty tego nowego miejsca, nowej ziemi dla nas i cieszyć się nimi.

Miałyśmy szczęście także spotkać Dane (Polską Świecką Misjonarkę Comboniankę, która kończy swoją posługę w najbliższym czasie w Matani)oraz Marco i Maria Grazia z ich synami: Franciszkiem i Samuelem(Włoscy Komboniańscy świeccy) którzy również kończą swoją misję w Aber. Pojechaliśmy odwiedzić ich wraz z o. Ramonem i o. Luigi.

Tylko jeden dzień do podzielenia się ich doświadczeniem wystarczył by upewnić się że był to dla nich wszystkich dobry owocny czas.

Carmen, Monika, Asia i Ewa

Wawotowu!!!*

AsiayEwaPozdrawiamy Was wszystkich bardzo serdecznie z naszego przepięknego Gulu. Na początku od razu przepraszamy, że już dawno nie pisałyśmy, ale nawet nie zauważyłyśmy, że czas tak szybko leci. Ja i Ewa jesteśmy w Ugandzie już 3 miesiące!!! Przez ten czas poznałyśmy już dobrze miejsce- dzieciaki, mamki oraz dzielnicę, w której mieszkamy. Teraz to już naprawdę nasz dom. Wciąż poznajemy też kulturę Acoli, każdego dnia odkrywamy inne interesujące rzeczy, zwyczaje, zasady… Oczywiście miałyśmy okazję zobaczyć też przepiękną kulturę Acoli, a dokładniej tańce. Acoli ma w swoim dorobku ponad 20 tradycyjnych tańców, każdy z nich bardzo energetyczny i żywiołowy. Kiedy widzimy tańczących ludzi zawsze jesteśmy pełne podziwu dla ich ruchów, ale też kondycji J Skończyłyśmy też kurs języka miejscowego. Jak się okazało nie jest on tak łatwy jak wszyscy mówią, ale powoli zaczynamy rozmawiać z dzieciakami.

Jak wspomniałam na początku czas płynie nam bardzo szybko, pewnie dlatego, ze jest bardzo intensywny, w zasadzie to wciąż jesteśmy zajęte. W tej chwili staramy się jak najbardziej pomóc br.Elio, by wlać świeżego ducha w St.Jude, wiec pracy jest bardzo dużo. Teraz nasze zaangażowanie polega na pracy w konkretnych departamentach-officach. Ewa pracuje jako pracownik socjalny, ja zmieniłam na jakiś czas profesję i jestem accounterem. Kiedy przyjeżdżałyśmy tutaj może nie marzyłyśmy o pracy w biurze, ale jak wiadomo misje wymagają od ciebie czasem przeorganizowania swoich idei. Dlatego teraz z pokorą, ale też wielką otwartością angażujemy się w te miejsca, które w tej chwili nas potrzebują. Jest to dla nas też czas obserwacji, przyglądania się i mimo że czasem wiele rzeczy nas denerwuje czy irytuje, z cierpliwością czekamy, by nawiązać współpracę z miejscowymi pracownikami. Każdego dnia odkrywamy inne potrzeby miejsca i mamy w głowach setki pomysłów na organizację spotkań dla dzieciaków. No zobaczymy co z tego wyjdzie. Najważniejsze, że jesteśmy pełne zapału i pozytywnego myślenia!

Współpracujemy też z miejscową wspólnotą ŚMK, w każdy pierwszy piątek miesiąca odbywają się spotkania i wspólna modlitwa. Zastanawiamy się też jak zorganizować naszą współpracę w przyszłości, jakie formy zaangażowania możemy podjąć. Miejscowa wspólnota również jest bardzo otwarta, więc myślę, że razem możemy zrobić bardzo dobre rzeczy. Poznałyśmy też Marco i Marię Grazie, którzy właśnie kończą swoją misje w Aber i wracają do Włoch.

W czwartek dołączyły do nas Monika i Carmen, więc tym bardziej się cieszymy, bo wreszcie nasza wspólnota jest razem! Co prawda dziewczyny teraz mają kurs Acoli, więc mieszkają w Layibi, ale najważniejsze, że w tym samym mieście. Teraz naprawdę zaczynamy organizować nasze życie wspólnotowe i działania na miejscu. O tym wszystkim napiszemy już wkrótce.

Dziękujemy wszystkim za modlitwę, która jest niezbędna oraz każdego rodzaju wsparcie. My też pamiętamy o Was w swoich modlitwach! Jeszcze raz pozdrawiamy!

Asia

*- w j.Acoli-pozdrawiamy Was

Tylko dwie małe ręce

Ethiopian children in Fullasa

W Ewangelii Mateusza (Mt 18, 1-5, 10, 12-14), w odpowiedzi na pytanie „Kto jest największy w Królestwie Niebieskim?”, Jezus wezwał do siebie małe dziecko. Wskazał je jako wzór tego, jak powinniśmy zbliżać się do Boga i Jemu ufać.

Po usłyszeniu tego fragmentu Ewangelii szybko przyszła mi do głowy historia opowiedziana przez Rafaela Gonzaleza, misjonarza Kombonianina, który pracował w Kenii:

„Na półpustyni w Północnej Kenii, gdzie mieszkałem, w szkole prowadzonej przez misjonarki było 120 głodujących, biednych dzieci. Jedyny posiłek w ciągu dnia otrzymywały w szkole. Codziennie w południe dzieci ustawiały się w kolejce, aby otrzymać jedzenie. W metalowe puszki, drewniane miski albo prosto w swoje małe ręce otrzymywały skromną porcję owsianki zrobionej z grubo zmielonej mąki kukurydzianej ugotowanej w wodzie.

Jedna z dziewczynek, Namoe, która codziennie pokonywała długą drogą, żeby uczęszczać do szkoły, wypełniała owsianką swoją puszkę po fasoli. Potem, inaczej niż pozostałe dzieci (które zjadały swoje porcje na miejscu), opuszczała teren misji z pełnym pojemnikiem.

Pewnego dnia śledziłem ją. Szła i szła z owsianką w rękach. Kilka kilometrów od szkoły, spotkała swoją matkę i młodszą siostrę, siedzące w cieniu przy drodze.

Namoe usiadła. Postawiła swoją puszkę na ziemi pomiędzy sobą, mamą i siostrą. I podzieliła się z nimi swoim jedynym jedzeniem”.

Jakiego rzadkiego momentu pięknej miłości był świadkiem Rafael. W specjalny sposób przemawia to do mnie dzisiaj w słowach Jezusa: „Dopóki się nie zmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”.

– Maggie, Mark, Emebet, Isayas i Therese Banga, Świeccy Misjonarze Kombonianie, Awassa, Ethiopia