Swieccy Misjonarze Komboniane

Modlitwa Polskich Świeckich Misjonarzy Kombonianów

espiritualidadJezu Chryste, Ty jesteś pierwszym misjonarzem świata, dziękuje Ci za łaskę wiary i wszystkich ludzi, którzy pomogli mi Cię poznać. Proszę Cię, naucz mnie słyszeć Twój głos abym z pokorą odkrywał moje powołanie i akceptował zadania, które przede mną stawiasz. Pomagaj mi wzrastać w coraz większej świadomości samego siebie i zsyłaj Ducha Świętego w miejsce moich słabości. Daj, abym za przykładem św. Daniela Komboniego z wielką energią oraz równoczesną wrażliwością potrafił jako Świecki Misjonarz Kombonianin, służyć Bogu i ludziom całym moim życiem. Wspieraj misjonarzy, którzy pracują wszędzie tam gdzie ich posłałeś „aby każdy język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem”.

Amen

ŚMK Polska

Bo dla Boga nie ma nic niemożliwego!

CLM Ethiopia

Jednym z moich głównych apostolatów jest praca fizjoterapeutki w ośrodku Misjonarek Miłości. Tam też jakiś czas temu siostry poprosiły mnie o odwiedzenie jednego z ich pacjentów – Addisu – nastoletniego chłopca umierającego na raka kości. Mama Addisu zmarła na raka, jego siostra również. On sam zachorował 1,5 roku temu, ale jako że pochodził z ubogiej rodziny nie mieli pieniędzy, by wysłać go na leczenie. W końcu trafił do jednej z misyjnych klinik na wiosce odległej ok. 100 km od Awassy. Tam niestety za wiele nie mogli mu pomóc, było już za późno na jakiekolwiek leczenie, więc wysłali go do Awassy do domu Matki Teresy. Jak tu przyjechał był w strasznym stanie psychicznym, bardzo cierpiącym ze względu na ból, ale też i strach przed śmiercią. Lecz gdy go spotkałam aż nie mogłam uwierzyć, że to ten sam chłopiec. Był tak pogodny, uśmiechnięty, spokojny. Mimo że czasem przez twarz przechodził mu grymas bólu (który musi być niewyobrażalny, jego noga w którą zaatakował rak wygląda potwornie… i też nie ma tu tak silnych leków, które stosowane są u nas u pacjentów paliatywnych), to za chwilę powracał uśmiech i chęć do rozmowy. Gdy zapytałam chłopca, o czym marzy, by może spróbować spełnić jego życzenie, jeśli będzie w zakresie moich możliwości, powiedział, że to, czego najbardziej teraz pragnie to chrzest. Była to dla mnie zaskakująca odpowiedź. Ale jednocześnie wszystko stało się jasne – ten jego pokój serca, to pogodzenie się z chorobą i umieraniem, ta radość mimo cierpienia… To wszystko Boża zasługa, Boga, który otoczył Go tak ogromną Miłością i Swym pokojem, w tych trudnych chwilach.

Od poznania Addisu bardzo dużo się za niego modliłam i też prosiłam o modlitwę wszystkich znajomych. I tak oto mogliśmy doświadczyć jak wielką moc ma modlitwa!

CLM Ethiopia

Pojawiła się szansa konsultacji z innymi lekarzami i okazało się, że zmiany w płucach wcale nie są przerzutami nowotworowymi i że jeszcze nie jest za późno na amputację, która może uratować jego życie! Na jednym z naszych biblijnych spotkań (gdzie zawsze mamy też omadlanie różnych spraw) wspomniałam o Addisu i okazało się, że mąż jednej z naszej grupy jest chirurgiem! I to jednym z najlepszych w tej części Etiopii (bo ze studiami skończonymi w Europie i 20-letnim doświadczeniem pracy!). już wtedy było widać, jak Bóg zaczyna działać i wszystko łączyć 😉 Potem też niesamowicie szybkie spotkanie z doktorem (bo Addisu coraz bardziej cierpiał, przez rozchodzącą się po ciele infekcję z ran na nodze) i następnego dnia operacja! Tutaj by operacja mogła się odbyć potrzeba zdobyć krew, więc mega szybka akcja by w ciągu kilku godzin znaleźć donorów (jak dobrze mieć wspólnotę! Maggie od razu zgodziła się pójść ze mną :)). Wśród Etiopczyków jeszcze wciąż panuje spory lęk odnośnie krwiodawstwa, ale jest tu sporo akcji promocyjnych i powoli się to zmienia… W każdym razie Addisu jest taki niesamowity! I to też modlitwa zapewne dała mu taki pokój, że gdy brali go na salę operacyjną w ogóle nie okazywał strachu czy smutku, że straci nogę, a wręcz promieniował radością. Bo będzie żył! Po kilku dniach wypisali go ze szpitala i teraz intensywnie działamy z fizjoterapią, by mógł zacząć znów chodzić. i też kolejny cud w całej tej sytuacji – ojciec Addisu, po śmierci żony i córki, widząc umierającego syna całkowicie się od niego odciął… Było to zbyt wiele dla niego widzieć ostatniego członka rodziny umierającego na raka i nie móc z tym nic zrobić (tym bardziej, że tu mężczyźni mają naprawdę silną rolę w społeczeństwie i w rodzinie, więc tym bardziej ciężka to sytuacja). Pogrążył smutek i ból w alkoholu… Ale teraz gdy dowiedział się, że syn będzie żył, przyjechał do Awassy i niesamowicie się o niego troszczy! To jest tak piękne! Że Bóg uzdrawia nie tylko chłopaka, ale i jego relacje z ojcem… Choć wiadomo, że jeszcze sporo przed nimi, więc módlmy się dalej!

Madzia Plekan ŚMK w Awassa Etiopii

Dzieci św. Judy

LMC Gulu

Nasza Świecka Wspólnota Misjonarzy Kombonianów mieszka w Gulu już od dobrych kilku miesięcy. Pracujemy w St. Jude Children’s Home, ale też żyjemy razem z mamkami i dziećmi. W naszym sierocińcu mieszka ponad 150 dzieci w różnym wieku. Ponad 40 jest niepełnosprawna w różnym stopniu, m.in. dzieci niesłyszące i niewidome, z porażeniem mózgowym, z porażeniem dwu kończynowym a także młodzież, która uległa różnym wypadkom. Mieszkają tu również dzieci z HIV, gruźlicą. Pozostałe dzieci, choć zdrowe w sensie fizycznym są chore w sensie duchowym – po doświadczeniach odrzucenia ze strony najbliższych i doświadczeniach wojny.

Pomimo tych wszystkich chorób i trudnych doświadczeń nasze dzieci są pełne życia, radości i uśmiechu. Każdego dnia rano słyszymy ich zabawy, śmiech i śpiewy. Nasze dzieci są wprost stworzone do wymyślania zabaw, a szczególnie do robienia zabawek z niczego. Potrafią znaleźć kawałek tektury, kółko i patyk i „nowoczesny” samochód wyścigowy już gna po naszym podwórku. Najlepszymi zabawkami są stare opony – toczenie ich na wyścigi daje im niezwykłą radość. Dziewczynki natomiast bardzo lubią bawić się w naśladowanie matek. Kiedy tylko znajdą jakiegoś misia szybciutko zakładają sobie go na plecy i udają, że to dzieci. Najlepiej gdy mają jeszcze kawałek materiału, aby przymocować misia do pleców i mieć wolne ręce, wtedy nazywa się to byelo.

Starsze dzieci pomagają mamom w domach – dziewczyny uczą się jak dbać o dom, gotować typowe dla plemienia Acholi potrawy, takie jak malakwan, boo. Chłopcy pomagają w magazynie gdzie znajduje się jedzenie – kukurydza, ryż, różne odmiany fasoli. To wszystko w czasie wakacji, a gdy rozpocznie się szkoła to od 8:00 do 17:00 większość z nich uczęszcza na zajęcia.

Życie dzieci niepełnosprawnych jest bardziej monotonne. Staramy się je tu trochę ożywić. W ciągu dnia zabieramy je na spacery po podwórku, mają zajęcia z fizjoterapii, bawimy się z nimi w specjalnym pokoju z zabawkami, aby rozbudzić ich wyobraźnię, zmienić otoczenie. I pomimo, że niektórzy z nich mają duży stopień niepełnosprawności nauczyły się nas rozpoznawać. My także rozpoznajemy ich zainteresowania, na przykład Gerard bardzo lubi traktor, który czasami przyjeżdża z farmy, dotyka opony, ogląda jak wygląda kabina, natomiast Geoffrey lubi kiedy głaska się go po policzkach. Briget uśmiecha się bardzo szeroko, kiedy witając się z nią mówimy „dzień dobry moja piękna Briget”. Nasze dzieci są pełne radości i okazują to uśmiechem, niektóre nawet wrzaskiem, w ich oczach widzimy przyjaźń i zaufanie jakim nas obdarzają.

Nasze życie tutaj kręci się wokół dzieci, czas mija szybko, ale czasami zdarza się coś takiego, co „zamraża” nas na jakiś czas. Ponad miesiąc temu zmarł Izaak. Mały chłopiec z niepełnosprawnością. Bardzo lubił kiedy, nosząc go na rękach, wystawiało się jego twarz na wiatr, aby poczuł jego muśnięcia. Miał niezwykły uśmiech, kiedy nosiło się go na rękach trzymał się kurczowo, a kiedy go odkładało z powrotem do wózka zaciskał swoje małe wargi – jak wojownik – żeby się nie rozpłakać. Dziś już go nie ma z nami, ale to doświadczenie bardzo mocno utkwiło nam w sercach.

Każdy nowy dzień zaczyna się tak samo, pełne energii stawiamy czoła nowym wyzwaniom, wieczorem, dziękując Bogu w naszej małej domowej kaplicy, za siłę i miłość jaką otrzymałyśmy, zmęczone ale szczęśliwe czekamy na nowy dzień.

ŚMK w Gulu-Ugandzie

Umacniajcie serca wasze

Orędzie Ojca Świętego Franciszka na Wielki Post 2015 r.

Umacniajcie serca wasze (Jk 5, 8)

Papa FranciscoDrodzy Bracia i Siostry!

Wielki Post jest czasem odnowy dla Kościoła, wspólnot i poszczególnych wiernych. Przede wszystkim jednak jest „czasem łaski” (por. 2 Kor 6, 2). Bóg nie prosi nas o nic, czego by nam wcześniej nie dał: „My miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował” (1 J 4, 19). Nie jesteśmy Mu obojętni. Zależy Mu na każdym z nas, zna nas po imieniu, troszczy się o nas i nas szuka, kiedy Go opuszczamy. Interesuje się każdym z nas; Jego miłość nie pozwala Mu być obojętnym na to, co nam się przydarza. Jednak bywa tak, że kiedy my mamy się dobrze i żyje się nam wygodnie, oczywiście zapominamy o innych (Bogu nie zdarza się to nigdy), nie obchodzą nas ich problemy, ich cierpienia i krzywdy, jakich zaznają…, wtedy nasze serce popada w obojętność – gdy ja mam się względnie dobrze i żyję wygodnie, zapominam o ludziach, którzy nie mają się dobrze. Ta egoistyczna postawa obojętności przybrała dziś rozmiary światowe, tak iż możemy mówić o globalizacji obojętności. Jest to problem, któremu jako chrześcijanie musimy stawić czoło.

Kiedy lud Boży nawraca się na Jego miłość, znajduje odpowiedzi na te pytania, które nieustannie stawia mu historia. Jednym z najpilniejszych wyzwań, któremu chcę poświęcić uwagę w tym Orędziu, jest globalizacja obojętności.

Obojętność wobec bliźniego i wobec Boga jest realną pokusą także dla nas, chrześcijan. Dlatego potrzebujemy słuchać w każdym Wielkim Poście nawoływania proroków, którzy podnoszą głos i nas przebudzają.

Bóg nie jest obojętny na świat – kocha go do tego stopnia, że daje swojego Syna dla zbawienia każdego człowieka. Przez wcielenie, życie ziemskie, śmierć i zmartwychwstanie Syna Bożego otwiera się definitywnie brama między Bogiem a człowiekiem, między niebem a ziemią. A Kościół jest niczym ręka, która trzyma tę bramę otwartą poprzez głoszenie Słowa, sprawowanie sakramentów, dawanie świadectwa wiary, która działa przez miłość (por. Ga 5, 6). Jednakże świat ma tendencję do zamykania się w sobie i zamykania tej bramy, przez którą Bóg wchodzi w świat, a świat w Niego. Dlatego ręka, którą jest Kościół, nie powinna nigdy się dziwić, że jest odpychana, miażdżona i raniona.

A zatem lud Boży potrzebuje odnowy, aby nie zobojętniał i nie zamknął się w sobie. Chciałbym wam zaproponować do rozważenia pod kątem tej odnowy trzy passusy.

1. „Gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki” (1 Kor 12, 26) – Kościół

Miłość Boża, która przełamuje to śmiertelne zamknięcie w sobie, jakim jest obojętność, jest nam ukazywana przez Kościół poprzez jego nauczanie, a przede wszystkim poprzez jego świadectwo. Można jednak dawać świadectwo jedynie o czymś, czego wcześniej doświadczyliśmy. Chrześcijanin to człowiek, który pozwala Bogu, aby go przyoblókł w swoją dobroć i swoje miłosierdzie, aby go przyoblókł w Chrystusa, żeby stał się tak jak On sługą Boga i ludzi. Przypomina nam o tym dobrze liturgia Wielkiego Czwartku przez obrzęd umywania nóg. Piotr nie chciał, żeby Jezus umył mu nogi, potem jednak zrozumiał, że Jezus nie chce jedynie dać przykładu, jak powinniśmy umywać sobie nawzajem nogi. Tę posługę może pełnić tylko ktoś, kto wcześniej pozwolił, by Chrystus umył mu nogi. Jedynie ten ma z Nim „udział” (J 13, 8) i dzięki temu może służyć człowiekowi.

Wielki Post jest czasem sprzyjającym temu, aby pozwolić Chrystusowi, by nam usłużył, a przez to stać się takim jak On. Dzieje się to, kiedy słuchamy Słowa Bożego i kiedy przyjmujemy sakramenty, w szczególności Eucharystię. W niej stajemy się tym, co przyjmujemy: ciałem Chrystusa. W tym ciele nie ma miejsca na obojętność, która jakże często zdaje się opanowywać nasze serca. Bowiem człowiek, który jest Chrystusowy, należy do jednego ciała, a w Nim nie jest się obojętnym jedni wobec drugich. „Tak więc gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie członki (1 Kor 12, 26).

Kościół jest communio sanctorum, ponieważ mają w nim udział święci, ale także dlatego, że jest komunią rzeczy świętych: miłości Bożej, objawionej nam w Chrystusie, i wszystkich Jego darów. Wśród nich jest także odpowiedź tych, kórzy pozwalają, aby ich dosięgnęła ta miłość. W tym świętych obcowaniu i w tym uczestnictwie w rzeczach świętych nikt nie posiada tylko dla siebie, lecz to, co ma, jest dla wszystkich. A ponieważ jesteśmy złączeni w Bogu, możemy zrobić coś także dla tych, którzy są daleko, dla tych, do których o własnych tylko siłach nie moglibyśmy nigdy dotrzeć, bowiem z nimi i za nich modlimy się do Boga, abyśmy wszyscy otworzyli się na Jego zbawcze dzieło.

2. „Gdzie jest brat twój?” (Rdz 4, 9) – Parafie i wspólnoty

To co zostało powiedziane odnośnie do Kościoła powszechnego, trzeba zastosować w życiu parafii i wspólnot. Czy w tych rzeczywistościach kościelnych daje się doświadczyć przynależności do jednego ciała? Ciała, które zarazem otrzymuje i dzieli się tym, co Bóg pragnie ofiarować? Ciała, które zna i troszczy się o swoje najsłabsze członki, ubogie i małe? Czy też chronimy się w miłość uniwersalną, która angażuje się daleko w świecie, zapominając o Łazarzu, który siedzi przed naszymi zamkniętymi drzwiami? (por. Łk 16, 19-31).

Aby przyjąć i w pełni owocnie wykorzystać to, co Bóg nam daje, trzeba pokonać granice Kościoła widzialnego w dwóch kierunkach.

Po pierwsze, jednocząc się w modlitwie z Kościołem w niebie. Kiedy ziemski Kościół się modli, powstaje wspólnota wzajemnej służby i dobra, która dociera aż przed oblicze Boga. Ze świętymi, którzy znaleźli swoją pełnię w Bogu, stanowimy część tej wspólnoty, w której obojętność zostaje przezwyciężona przez miłość. Kościół niebieski nie jest tryumfujący dlatego, że odwrócił się plecami do cierpień świata i sam zaznaje radości. Raczej święci mogą już kontemplować i radować się z faktu, że dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa pokonali ostatecznie obojętność, zatwardziałość serca i nienawiść. Dopóki to zwycięstwo miłości nie ogarnie całego świata, święci wędrują z nami jeszcze jako pielgrzymi. Św. Teresa z Lisieux, doktor Kościoła, przekonana, że radość w niebie ze zwycięstwa miłości ukrzyżowanej nie jest pełna, dopóki choćby tylko jeden człowiek na ziemi cierpi i się skarży, pisała: „Bardzo liczę na to, że nie będę bezczynna w niebie, moim pragnieniem jest nadal pracować dla Kościoła i dla dusz” (List 254 z 14 lipca 1897 r.).

My również mamy udział w zasługach i radości świętych, a oni uczestniczą w naszej walce i w naszym pragnieniu pokoju i pojednania. Ich radość ze zwycięstwa zmartwychwstałego Chrystusa jest dla nas źródłem siły, aby przezwyciężyć liczne formy obojętności i zatwardziałości serca.
Z drugiej strony, każda wspólnota chrześcijańska jest powołana do przekraczania progu, który pozwala jej wejść w relację z otaczającym ją społeczeństwem, z ubogimi i dalekimi. Kościół ze swej natury jest misyjny, nie zasklepiony na samym sobie, ale posłany do wszystkich ludzi.

Tą misją jest cierpliwe dawanie świadectwa o Tym, który chce doprowadzić do Ojca całą rzeczywistość i każdego człowieka. Misja jest tym, czego miłość nie może przemilczeć. Kościół idzie za Jezusem Chrystusem drogą, która go prowadzi do każdego człowieka, aż po krańce ziemi (por. Dz 1, 8). W ten sposób możemy zobaczyć w naszym bliźnim brata i siostrę, za których Chrystus umarł i zmartwychwstał. Wszystko, co otrzymaliśmy, otrzymaliśmy także dla nich. I podobnie, to co ci bracia posiadają, jest darem dla Kościoła i dla całej ludzkości.

Drodzy bracia i siostry, jakże pragnę, aby miejsca, w których wyraża się Kościół, w szczególności nasze parafie i nasze wspólnoty, stały się wyspami miłosierdzia na morzu obojętności!

3. „Umacniajcie serca wasze!” (Jk 5, 3) – Poszczególny wierny

Również jako pojedyncze osoby mamy pokusę obojętności. Mamy przesyt wstrząsających wiadomości i obrazów, które nam opowiadają o ludzkim cierpieniu, i zarazem czujemy całą naszą niemożność działania. Co zrobić, aby nie dać się wciągnąć w tę spiralę przerażenia i bezsilności?

Po pierwsze, możemy modlić się we wspólnocie Kościoła ziemskiego i niebieskiego. Nie lekceważmy siły modlitwy wielu! Inicjatywa 24 ore per il Signore – „24 godziny dla Pana” – która, jak ufam, będzie podjęta w całym Kościele, także na szczeblu diecezjalnym, w dniach 13 i 14 marca, ma być wyrazem tej potrzeby modlitwy.

Po drugie, możemy pomagać poprzez gesty miłosierdzia, docierając zarówno do bliskich, jak i dalekich dzięki licznym organizacjom charytatywnym Kościoła. Wielki Post jest czasem sprzyjającym temu, aby okazać to zainteresowanie drugiemu, poprzez znak, choćby mały, ale konkretny, naszego udziału w powszechnym człowieczeństwie.

I po trzecie, cierpienie drugiego stanowi wezwanie do nawrócenia, bowiem potrzeba, w jakiej znajduje się brat, przypomina mi o słabości mojego życia, o mojej zależności od Boga i od braci. Jeżeli pokornie będziemy prosić o łaskę Bożą i pogodzimy się z tym, że nasze możliwości są ograniczone, wówczas zaufamy w nieskończone możliwości, jakie kryją się w miłości Bożej. I będziemy mogli oprzeć się diabelskiej pokusie, która skłania nas do wierzenia, że sami możemy się zbawić i zbawić świat.

Chciałbym was wszystkich prosić, abyśmy dla przezwyciężenia obojętności i naszych pretensji do wszechmocy przeżywali ten czas Wielkiego Postu jako drogę formacji serca, jak wyraził się Benedykt XVI (por. enc. Deus caritas est, 31). Mieć serce miłosierne to nie znaczy mieć serce słabe. Kto chce być miłosierny, musi mieć serce mocne, stałe, niedostępne dla kusiciela, a otwarte na Boga. Serce, które pozwala przeniknąć się Duchowi i daje się prowadzić na drogi miłości, które wiodą do braci i sióstr. W gruncie rzeczy serce ubogie, czyli takie, które zna swoje ubóstwo i poświęca się dla drugiego.

Dlatego, drodzy bracia i siostry, pragnę modlić się razem z wami do Chrystusa w tym Wielkim Poście: „Fac cor nostrum secundum cor tuum” – „Uczyń serca nasze według serca Twego” (Suplikacja z Litanii do Najświętszego Serca Jezusa). Wówczas będziemy mieli serce mocne i miłosierne, czujne i szczodre, które nie daje się zamknąć w sobie i nie wpada w wir globalizacji obojętności.

Wyrażając to pragnienie, zapewniam o mojej modlitwie o to, aby każdy człowiek wierzący i każda wspólnota kościelna owocnie przebyli tę drogę wielkopostną, i proszę was o modlitwę za mnie. Niech Pan wam błogosławi, a Matka Boża niech was otacza opieką.

Watykan, 4 października 2014 r.

Święto św. Franciszka z Asyżu

Franciscus

Alleluja, Alleluja!

Pascua LondresWesoły nam dziś dzień nastał – Chrystus zmartwychwstał.

Radujcie się więc i z ufnością patrzcie w przyszłość. Życzymy Wam, by ten szczególny czas był czasem Wiary i prawdziwego spotkania ze Zmartwychwstałym. Niech radość płynąca z tego wspaniałego wydarzenia wypełni Wasze serca i rozpromieni każdy dzień Waszego życia.

Acholi´s team