Witajcie kochani.
Już minęły dwa miesiące odkąd jestem na afrykańskiej ziemi. Pierwszym miejscem do którego się udałam była Demokratyczna Republika Konga. Kiedy wylądowałam w Kinszasie pierwsze co mnie zaskoczyło – może wyda Wam się to dziwne – ale zaskoczyła mnie wysoka temperatura, naprawdę wysoka.
Przecież byłam już dwa razy w Kenii i w sumie nie powinno mnie nic tak bardzo zdziwić, a już na pewno nie temperatura…a jednak! Na lotnisku czekał już na mnie ojciec Celestin, odpowiedzialny za LMC w DR Conga oraz Tiffany – tutejsza koordynatorka LMC. Zabrali mnie do domu prowincjalnego MCCJ, gdzie zostałam bardzo miło przywitana przez LMC i miejscową wspólnotę Ojców.
Dwa miesiące, które spędziłam w Kinszasie był to czas przede wszystkim na naukę języka francuskiego, ale także czas kolejnego doświadczenia wspólnotowego, tym razem już w większej międzynarodowej wspólnocie. Ten czas pokazał mi że, różnorodność jest naprawdę piękna. Tyle osób z różnych kultur, posługujący się różnymi językami, mający różne nawyki i przyzwyczajenia może naprawdę dobrze ze sobą żyć, a przede wszystkim mieć z tego radość.
Bo znajdujemy coś co nas łączy: przede wszystkim Pan Bóg, drugi człowiek, radość z bycia razem, wspólna misja, wspólne dbanie o Dzieło Pana Boga.
Oczywiście życie we wspólnocie nie jest łatwe, ale kiedy mamy świadomość, że dążymy do tego samego celu, że gramy do jednej bramki – jest dużo łatwiej. Tak jak też wspomniałam, był to czas dalszej nauki języka francuskiego, jak dla mnie niełatwe doświadczenie, ale naprawdę dużo mnie nauczyło. Początkowo próbowałam ze wspólnotą rozmawiać mieszając język angielski z francuskim, ale jednak sporo czasu posługiwałam się bardzo prostym angielskim.
Później zrobiło się coraz trudniej, bo coraz więcej osób wymagało ode mnie mówienia po francusku. I dobrze! Wtedy byłam trochę zestresowana i sfrustrowana, ale wiedziałam, że to wszystko dla mojego dobrego.
I bardzo im dziękuje za to. Z każdym dniem starałam się mówić coraz więcej po francusku. Czasem trzeba było trochę powstydzić się za swoje błędy, ale to daje ogromną motywację i chęć do nauki. Teraz rozumiem dlaczego tak ważne jest robić błędy w mówieniu, kiedy uczymy się nowego języka. Czasem potrzebujemy kogoś kto pomoże nam otworzyć blokadę przed mówieniem i popełnianiem błędów. Dlatego bardzo ważna jest obecność wspólnoty w codziennym życiu. Warto w naszym komboniańskim charyzmacie doceniać obecność ludzi wokół nas, to często oni są naszą motywacją, podporą, wsparciem, kiedy tego potrzebujemy. W pojedynkę nie mamy tyle siły, która drzemie w byciu razem i pokonywaniu przeciwności razem. Może będzie wydawać się Wam to zbyt wyidealizowana wizja, ale to moje doświadczenia bycia we wspólnocie w Krakowie oraz w Kinszasie. Ten czas też pokazał mi jak prawdziwe i aktualne są słowa, że Pan Bóg nie powołuje uzdolnionych, ale uzdalnia powołanych – doświadczam tego każdego dnia. W wolne soboty razem z Enochiem (LMC w Kinszasie) chodziłam na apostolat wśród ludzi ulicy.
Był to tzw. „Posiłek serca” przygotowywany przez jedną rodzinę dla ludzi ulicy.
Kinszasa jest ogromnym miastem, a ludzie przychodzili z odległych jej dzielnic po to, aby móc zjeść ciepły posiłek. W ciągu kilku godzin rozdawaliśmy około 250-300 posiłków. Ten czas pozwolił mi uświadomić sobie jak wielkie szczęście mam, ponieważ mam jedzenie, bieżącą wodę zdatną do picia, dach na głową, ubrania na zmianę.
A tak wielu ludziom często brakuje choć prostego posiłku, czy wody do picia. Czy też obraz chłopców, kąpiących się pod naszym domem prowincjalnym w Kinszasie – gdzie za bramą wzdłuż ulicy jest mała fosa, w której zbiera się trochę wody, którą można wykorzystać. Chłopcy kąpią się, piorą swoje ubrania, czyszczą swoje buty, ponieważ nie mają nic innego na zmianę i każdego dnia to samo. To ogromne doświadczenia, które zapamiętam do końca życia. Ale pobyt w Kinszasie pozwolił mi przede wszystkim doświadczyć radości jaka pomimo różnych przeciwności mają tutejsi ludzie, doświadczyć piękna, energii i zaangażowania tutejszego Kościoła. Był to dla mnie bardzo owocny czas, dający nowe lekcje życia wspólnotowego, wspólnej modlitwy, odpowiedzialności i troski o siebie nawzajem, za który jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu i całej wspólnocie ludzi, którzy mnie przyjęli w DR Conga.
Teraz już od dwóch tygodni jestem w Bangui, stolicy RCA, gdzie zostanę przez około 2 miesiące na naukę miejscowego języka – sango. Poznałam już swoją wspólnotę – Cristinę i Simone, z którymi będę pracowała na misji w Mongoumbie. W piątek wspólnie z innymi kongregacjami, które czczą Najświętsze Serce Pana Jezusa, świętowaliśmy tą Uroczystość. Był to dobry czas na wspólną
Adorację Najświętszego Sakramentu, Eucharystię, wspólne rozmowy i uroczysty obiad. Pragnę Was wszystkich prosić o modlitwę za tych wszystkich ludzi postawionych na mojej drodze, o to wszystko co przede mną i o dobre doświadczenie misji w RCA. Ja także zapewniam Was o swojej pamięci modlitewnej.
Monica Jamer, SMK