Swieccy Misjonarze Komboniane

Wywiad dla Radia Maryja

  • Anna Congo
    1. Dzień dobry Anna. Proszę przedstaw się i opowiedz nam o swojej rodzinie?

    Dzień dobry.

    Nazywam się Anna Obyrtacz. Pochodzę z Polski. Jestem chrześcijanką, jestem katoliczką, jestem Świecką Misjonarką Kombonianką. Mam 30 lat. Do Kinszasy przyjechałam 22 stycznia 2016 r. żeby uczyć się języka francuskiego. Został mi jeszcze tylko tydzień, bo już w następny poniedziałek czyli 23 maja wyjeżdżam do Republiki Środkowoafrykańskiej na swoją misję. Przez najbliższe dwa lata będę pracować wśród plemienia pigmejów w miejscowości Mongoumba. Mongoumba znajduje się około 200 km na południe od Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej.

    Moja rodzina mieszka w Polsce i czeka na mój powrót J ale mam nadzieję, że ktoś w tzw. międzyczasie odwiedzi mnie w Afryce i przywiezie coś dobrego z Polski. Moja rodzina to mama Józefina, tata Jan i trójka rodzeństwa czyli Kinga, Krzysztof i Michał.

    1. Czy Polska jest krajem bardziej katolickim niż Kongo ?

    Chociaż upłynęło już trochę czasu odkąd jestem w Kinszasie, to jednak trudno mi porównać katolicyzm w Polsce i w Kongo. Patrząc na liczby można powiedzieć, że zarówno tutaj jak i w moim rodzinnym kraju jest dużo katolików. Ale jak wiadomo liczby bardzo często nie odzwierciedlają prawdy. Takie porównanie jest trudne ponieważ inna jest rzeczywistość tutaj, a inna w Polsce. Poza tym osobiście bardzo nie lubię porównywać wiary, bo jak dla mnie tego nie da się porównać, to sprawa bardzo indywidualna.

    Co więcej myślę, że nie chodzi o liczby ale o „jakość” naszej wiary, jeśli można tak powiedzieć.

    1. Jak odkryłaś swoje powołanie do bycia Świecką Misjonarką Kombonianką?

    Cóż mogę powiedzieć, chyba tylko tyle, że to tajemnica powołania J

    Myślę, że ono rodziło się we mnie wcześniej niż mi się wydaje. Kiedy byłam młodsza nie myślałam o misjach, zawsze chciałam żyć i pracować w Polsce. Ale dzisiaj już wiem, że praca wszędzie jest taka sama a co najważniejsze, że ludzie wszędzie są tacy sami.

    Misjonarzy Kombonianów (MCCJ) poznałam w marcu 2012 r. w Krakowie, podczas adoracji za misjonarzy męczenników, na którą trafiłam całkiem przypadkiem. W Polsce mamy tylko dwie wspólnoty ojców Kombonianów w Krakowie i w Warszawie.

    Potem zaczęło się moje zaangażowanie na rzecz misji. Należę do ruchu misyjnego TUCUM związanego z Misjonarzami Kombonianami w Polsce. Tworzą go ludzie młodzi, którzy po przez swoje zaangażowanie chcą żyć bardzie świadomie i działać na rzecz dobra. Nasze działania to : modlitwa za misje, działania charytatywne, promowanie misji w środowisku, w którym żyjemy na co dzień. Znakiem przynależności do ruchu jest czarna obrączka.

    Uczestniczyłam też w spotkaniach Misyjnego Duszpasterstwa Akademickiego prowadzonego przez Kombonianów.

    Pracowałam trochę z dziećmi, najpierw w swojej rodzinnej parafii, a potem też w mojej parafii w Krakowie.

    Byłam wolontariuszką w fundacji dobrze że jesteś, która działa m. in. w Krakowie i pomaga pacjentom przebywającym na oddziałach hematologicznych i onkologicznych.

    Przed moim wyjazdem na misje pracowałam też zawodowo przy inwestycjach drogowych.

    We wszystkich tych rzeczach, które robiłam szukałam swoje drogi, rozeznawałam powołanie, starałam się spotkać Boga. Zawsze pragnęłam żyć „w pełni”, w prawdzie i w zgodzie z samą sobą, czerpiąc z tego co od Niego dostaję i chociaż często upadałam to wiedziałam, że jest Ktoś na Kogo zawsze mogę liczyć.

    Bóg jest ze mną w każdym momencie. On przygotował dla mnie tę drogę, On dał mi znaki, On pomógł mi odkryć moją tożsamość osoby świeckiej, tożsamość misyjną i tożsamość komboniańską. Bóg zabrał strach i dał siłę, żeby zaufać. Pomógł mi podjąć decyzję o wyjeździe na misje.

    Bardzo ważny był dla mnie czas formacji misyjnej we wspólnocie Świeckich Misjonarzy Kombonianów.:

    • co miesięczne spotkania formacyjne
    • poznawanie i odkrywanie charyzmatu i duchowości św. Daniela Comboniego
    • modlitwa indywidualna(medytacja)
    • modlitwa wspólnotowa
    • poznawanie siebie
    • pozwanie życia wspólnotowego
    • kierownictwo duchowe

    Tak naprawdę każdego dnia odkrywam swoje powołanie, ten proce ciągle trwa.

    1. Dlaczego wybrałaś Afrykę, a dokładniej Republikę Środkowoafrykańską na kraj swojej misji?

    Kiedy rozeznawałam swoje powołanie do bycia ŚMK nie zastanawiałam się nad miejscem mojej misji, wiedział tylko że chce pojechać tam gdzie będzie potrzeba, gdzie ja będę potrzebna, jak mówił nasz założycie św. Daniel Comboni: „do tych najbiedniejszych i najbardziej opuszczonych”. To było i to jest dla mnie bardzo ważne. W kwestii miejsca byłam otwarta na to co Bóg przygotuje dla mnie, bo ufałam, że On wybierze lepiej niż ja, że On wie lepiej.

    Jako ruch międzynarodowy ŚMK mamy już kilka wspólnot w Afryce: w Etiopii, w Ugandzie,  w Mozambiku, w RŚA, w Zambii, ale też w  Ameryce Południowej.

    Staramy się dbać przede wszystkim o te miejsca, żeby nie zabrakło ludzi do pracy, ale ciągle też widzimy potrzeby gdzie indziej. W przypadku osób wyjeżdżających bierzemy pod uwagę wykształcenie, predyspozycje, preferencje osoby wyjeżdżającej, ale oczywiście też potrzeby Kościoła lokalnego, pierwszeństwo dla miejsc pierwszej ewangelizacji wśród najuboższych, zapewnienie ciągłości wspólnot.

    Ważnej jest też to, że decyzja jest wspólna podejmuje ją osoba wyjeżdżająca z ekipą koordynująca swojego kraju.

    W momencie jak wybierałam miejsce wiedziałam jakie są potrzeby i gdzie brakuje ŚMK.

    Jednak coś musiałam wybrać albo Afryka, albo Ameryka Południowa. W czasie mojej formacji byłam przez miesiąc w Ugandzie i to było dla mnie pierwsze doświadczenie Afryki. Myślę, że dlatego Afryka stała się bliska mojemu sercu.

    Poznałam sytuacje naszych wspólnot i wiedziałam, że w Republice Środkowoafrykańskiej brakuje ludzi do pracy. Ciągle się też mówiło o trudnej i niestabilnej sytuacji politycznej. Poza tym dla mnie wiązało się to z koniecznością nauki język francuskiego, który był dla mnie całkiem obcy.

    To nie była łatwa decyzja nawet powiem, że bardzo trudna. Można by wybrać coś bezpieczniejszego i łatwiejszego. No ale właśnie czy to ma być mój wybór? Czy może warto pójść za tym co daje nam Bóg? A co tak po ludzku nie zawsze jest łatwe, ale na pewno najlepsze.

    Tak więc, zdecydowałam się pojechać na misje do Republiki Środkowoafrykańskiej.

    1. Czego się nauczyłaś podczas swojego pobytu w Kongo?

    W szczególności starałam się nauczyć francuskiego, ale razem z tym uczyłam się cierpliwości do samej siebie. Poza tym każdego dnia uczyłam się żyć życiem tutejszym, a nie tym które zostawiłam w Polsce i to czasami było trudne. Dlaczego? Ponieważ teraz w dobie Internetu mamy niesamowitą łatwość w komunikacji i tak naprawdę będąc daleko możemy być bardzo blisko.

    A dla mnie misja to przede wszystkim życie z ludźmi, rozmowy, poznawanie  rzeczywistości do której zostałam posłana. Innymi słowy misja to świadoma decyzja zostawienie jednego miejsca po to, żeby żyć w innym miejscu.

    Myślę, że przyszłość jeszcze pokaże ile wyniosłam z kongijskiej lekcji i czy byłam dobrym uczniem?

    Jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, przez cały ten czas uczyłam się też otwartości no to co nowe, czasami inne niż w Polsce.

    1. Będąc na takim etapie swojego życia co możesz powiedzieć młodym Afrykańczykom?

    Szukajcie Pana Boga w swoim życiu każdego dnia, we wszystkim co robicie, odkrywajcie to co dla Was przygotował.

    Żyjcie według Jego planu, bo on jest dla nas najlepszym planem.

    Wszyscy wiemy, że nie chodzi tylko o to życie tutaj na ziemi, to pewien etap, ale o coś więcej.

    Pamiętajcie, że nie jesteście sami. Mimo cierpienia i samotności, których doświadczacie Bóg zawsze jest obecny.

    Nie bójcie się żyć z pasją i robić to co kochacie!

    Jeszcze jedna taka rzecz, którą usłyszałam od swojego biskupa przed wyjazdem na misję: „że ani wiara, ani wiedza tylko miłość pomoże nam poznać i doświadczyć Boga”. To mamy mówić innym ludziom, ponieważ właśnie to jest najważniejsze i pierwsze przykazaniu boże. Tego życzę wszystkim.

    1. Jakie kongijskie danie lubisz najbardziej?

    Bardzo lubię ryby, a w szczególności ryby słone, a także pondu, oczywiście przygotowane przez Irene. Irene jest tutejszą Świeck Misjonarką Kombonianką, która gościła mnie w swoim domu podczas mojego pobytu w Kinszasie.

Anna Congo

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Pozdrawiam

Anna Obyrtacz ŚMK

Wielkanocne warsztaty misyjne

Campo mision Mexico

Potwierdzamy, że Bóg jest miłością i miłosierdziem i że młodzi ludzie są zaangażowani w pomoc cierpiącym.

Grupa Świeckich Misjonarzy Kombonianów z Guadalajary przyjęła zaproszenie ojca Gustavo Covarrubias i ojca Davida Tena do uczestnictwa w warsztatach misyjnych w Tala Jalisco. Dołączyliśmy do grupy młodych „Exodus”. Przygotowania były prowadzone już od paru tygodni, poprzez czytania i rekolekcje, podczas których ustaliliśmy z młodzieżą i ojcami program pracy. Zadbaliśmy o dobrą logistykę, tworząc harmonogram, przygotowanie materiałów, a także różańców, aby je oferować chorym, a oprócz tego ustaliliśmy instrukcje w przypadku, gdyby ktoś chciał się wyspowiadać, przyjąć komunię lub sakrament namaszczenia chorych.

W czasie Wielkiego Tygodnia, codziennie rano udawaliśmy się indywidualnie do centrum katechetycznego, żeby pomóc katechistom w przekazaniu głównego tematu tygodnia, czyli Miłosierdzia. Zajmowaliśmy się wtedy głównie dziećmi, prowadząc warsztaty lub bawiąc się z nimi. Do południa dzieliliśmy się w grupy 6-7 osobowe, aby iść do szpitala, domu opieki i wiezienia.

Odwiedzaliśmy pacjentów leżących w łóżkach w szpitalu, razem modliliśmy się i śpiewaliśmy. Chorzy doceniali naszą obecność, niektórzy dzielili się z nami swoim życiem, opowiadając o swojej chorobie i o relacjach z rodziną. Na początku młodzi pełni entuzjazmu chcieli pokazywać sztuczki magiczne, przebierać się za klownów i chociaż nie było to możliwe, stworzyliśmy atmosferę pełną życia. Spędziliśmy ponad godzinę z pacjentami, którzy nie chcieli nam pozwolić odejść. Wręczyliśmy listy ze słowami wsparcia dla chorych i gratulacjami dla mam, które niedawno urodziły dzieci.

Campo mision Mexico

W domu pomocy było podobnie, staraliśmy się z każdym zamienić kilka słow. Spotykaliśmy się ze starszymi osobami, modliliśmy się z nimi, czytaliśmy Pismo Św., przeprowadzaliśmy warsztaty, zabawy integracyjne lub graliśmy w gry planszowe. Ci ludzie przyjęli nas z wielką otwartością i zaufaniem, dzielili się z nami swoimi smutnymi i radosnymi chwilami, których doświadczyli w życiu. Pomoc Ducha Św. oświecała nas i była obecna w słowach miłości i pokoju.

W więzieniu mogliśmy zobaczyć się tylko z grupą osadzonych. Przeprowadziliśmy z nimi warsztaty oraz refleksje nad fragmentami Pisma Św., takimi jak przypowieść o synu marnotrawnym, fragment ewangelii o ukrzyżowaniu i śmierci Jezusa. Jednym z punktów było czytanie listu adresowanego do papieża Franciszka przez Korpus Dyplomatyczny Juareza.  Niektórzy z więźniów przystąpili do sakramentu pokuty, ojciec David odprawił również mszę św. Następnie zjedliśmy razem posiłek, żeby wyrazić tym jedność i wspólnotę. Nasza obecność dodała im otuchy, nadziei i rozbudziła pragnienie pójścia naprzód.

Campo mision Mexico

Wieczorami rodziny przyjmowały nas do swoich domów, żeby dać nam coś do jedzenia, zawsze były to najlepsze rzeczy, które mieli. Po posiłku szliśmy do kaplicy, dzieliliśmy się na małe 3, 4 – osobowe grupy, żeby rozmawiać z młodymi ludźmi i dorosłymi o Triduum Paschalnym i Miłosierdziu Boga oraz o ich zaangażowaniu i uczestnictwie w tych wydarzeniach.

Każdy z nas uczestniczył w Triduum Paschalnym w innej kaplicy, jedynie niektórzy spotkali się na krótko w Wielki Piątek podczas Drogi Krzyżowej w centrum parafii.

Nasze doświadczenie było piękne, poznaliśmy zdrowych, młodych ludzi o ogromnej wrażliwości, którzy mieli wiele pomysłów na  pomoc innym. Wierzymy, że i oni byli szczęśliwi dzieląc się z nami oraz z pracy, którą wykonaliśmy. Dostosowaliśmy się do pracy w grupach i mogliśmy doświadczyć ich odpowiedzialności w tym, co robili. Byli bardzo uważni i troskliwi, dzielili się swoją radością, tańczyli, śpiewali i krzyczeli. Cieszymy się wiedząc, że jeśli wytrwają w tym poświęceniu i miłości, otrzymają dużo głębszą miłość Pana Boga i swoich braci.

Campo mision Mexico

Adri, Oli and Mire. ŚMK z Meksyku

Trzecie spotkanie Fundacji Wiary i Współpracy (Portugalia)

FFC

13 i 14 lutego odbyło się w Fatimie spotkanie formacyjne Fundacji Wiary i Współpracy (FEC) na temat „Misje, kultury i religie”, podczas którego mieliśmy przyjemność wysłuchania Prowincjała Misjonarzy Kombonianów Serca Jezusowego, ojca Jose Vieira.  Podobnie jak na innych spotkaniach zaprezentowane zostały różnorodne instytucje, grupy i organizacje misyjne. Dziękujemy Bogu za obecność wszystkich, za braterską jedność i radość, która zawsze nam towarzyszy kiedy spotykamy się w Jego imieniu.

Głównym przesłaniem spotkania było podkreślenie jak ważne jest wyjście do drugiego człowieka. Wyjście i spotkanie człowieka musi zawierać poznanie ich samych oraz ich kultury. W dodatku spotkanie różnych kultur często oznacza, że na chwilę musimy zapomnieć o nas samych, o naszych przyzwyczajeniach kulturowych i rutynie, które są tak naturalne dla nas. Akceptacja innych i ich kultury jest koniecznym wyzwaniem dla pełnego poznania miłości Boga na misyjnym lądzie. Bardziej niż bycie świadkami Boga, Pan zaprasza nas do podążania za Jego przykładem – trzeba żyć ewangelią miłości. Dlatego musimy poznać ludzi, ich kulturę i ich zwyczaje… powinniśmy dzięki inkultulturacji kochać ludzi w całości.

FFC

W rzeczywistości Jezus jest prawdziwym przykładem na inkulturację. On, który zaświadczył o nieskończonym zasięgu miłości Boga do nas, stał się człowiekiem jak my. Idąc za Jego przykładem musimy nie tylko szanować kulturę, zwyczaje i obyczaje miejsca do którego jedziemy, ale znać je i w nich uczestniczyć. Jednak jest to bardziej skomplikowane niż nam się wydaje, po pierwsze dlatego, że z natury jesteśmy etnocentryczni i widzimy świat z naszej perspektywy, tylko przez nasze doświadczenia i kulturę. Nie możemy zapomnieć, że zróżnicowanie kulturowe jest darem, kochanym i szanowanym przez Boga. Każdy z nas składa się z wszystkiego co jest odpowiednie nam samym: wad, zalet, historii naszego życia, kultury oraz naszej wiary, która jest rezultatem osobistej relacji z Bogiem. Jednak ważne jest żeby nie zapominać, że kultury, które witamy i otrzymujemy są świętym terytorium, do których musimy podejść boso, bez sandałów wczesnych sądów i uprzedzeń. Z tego wynika jak ważne jest uczenie się języka, poznawanie kultury, szczególnie dla świętowania i przebywania z ludźmi, z którymi możemy dzielić się naszym życiem. Dlatego wyjście do nowej kultury wymaga zdolności narodzenia się na nowo, nauki życia inaczej.

Podczas spotkania, 13 lutego mieliśmy okazję podziękowania Bogu za życie Marisy, która skończyła 23 lata. Dziękujemy Bogu za łaskę chodzenia i świętowania życia u jej boku. Życie staje się większe i lepsze wtedy gdy jesteśmy otoczeni przez ludzi, którzy mają Boga w sercu.

Marisa i Paula

Moje początki w Etiopii

Etiopia

Po długich przygotowaniach w końcu przybyłam do Etiopii. Wszyscy bardzo serdecznie mnie przywitali. Nasza ŚMK Madzia przyjechała specjalnie z Awassy, żeby mnie odebrać z lotniska, pomóc i wyjaśnić, co trzeba na początku mojego pobytu. Już w pierwszy dzień razem z ojcem Sisto i ojcem Julio (Prowincjałem)  podjęliśmy decyzję, że następnego dnia pojadę do Awassy. Pierwszy plan zakładał, że w stolicy spędzę przynajmniej 3 miesiące ucząc się języka amharskiego. Okazało się, że nowy kurs zaczyna się dopiero w czerwcu, więc do tego czasu mogę poznawać już moje miejsce docelowe, wspólnotę i podstawy języka. Informacja ta była dla mnie bardzo miłą niespodzianką. Moja nowa wspólnota bardzo życzliwie mnie przyjęła. Madzia, Maggie i Mark starają się pomagać mi jak tylko mogą. Trójka dzieci Maggie i Marka wnosi dużo życia i radości. Maluchy również mnie zaakceptowały jako nowego członka wspólnoty. Awassa jest dużym, aczkolwiek malowniczym i spokojnym miastem. Póki co poznaję to miejsce, ludzi, różne placówki oraz pracę misjonarek i misjonarzy.

Ostatnio obchodziliśmy Święta Wielkanocne. Był to dla mnie nie tylko czas spotkania ze Zmartwychwstałym Panem, ale też ciekawe doświadczenie nowej kultury świętowania, pełnej różnych zaskakujących elementów. Kościół Katolicki w Etiopii ma wiele wspólnego z Kościołem Prawosławnym. Oczywiście święta spędzaliśmy we wspólnocie. Wpletliśmy też w to wszystko polskie tradycje, jak malowanie jajek oraz świąteczne śniadanie w Niedzielę Wielkanocną.

W tym tygodniu zacznę naukę amharskiego. Będę miała lekcje trzy razy w tygodniu z profesjonalną nauczycielką oraz 5 razy w tygodniu z lokalnym chłopakiem, który mówi po angielsku. Jeśli będę zadowolona z takiego systemu nauczania, być może będę kontynuowała szkołę tutaj, w Awassie. W takim przypadku mogłabym zostać w domu. Teraz czeka mnie nie lada wyzwanie- nauczyć się amharskiego!

Magda Fiec, ŚMK w Etiopia