Swieccy Misjonarze Komboniane

Magda Plekan „Nowa” Świecka Misjonarka Kombonianka

MagdaSpotkanie kończące roczny cykl formacyjny ŚMK odbyło się w ostatni weekend czerwca tj. 27-29.  Podniosły charakter przed wakacyjnego spotkania ubogaciły wydarzenia ważne nie tylko dla wspólnoty ŚMK, ale dla całej Rodziny Komboniańskiej.

27 czerwca w Święto Najświętszego Serca Pana Jezusa podczas uroczystej Mszy św. sprawowanej przez o. Macieja Miąsika, Magda Plekan oficjalnie wstąpiła w szeregi Świeckich Misjonarzy Kombonianów. Najważniejszym momentem dla Madzi była modlitwa, będąca aktem dobrowolnego i w pełni świadomego przystąpienia do Ruchu.

Było to duże przeżycie dla całej naszej wspólnoty, która, choć młoda stażem i wiekiem członków, to jednak odważnie odpowiada na zaproszenie Pana do służby misyjnej. Jesteśmy dumni i pełni radości z decyzji Madzi, która obok Danki, Ewy, Asi i Moniki jest już piątą polską pełnoprawną Świecką Misjonarką Kombonianką. Wszystkie dziewczyny i międzynarodową wspólnotę ŚMK obejmujemy modlitwą i życzymy niegasnącego entuzjazmu  na wzór św. Daniela Comboniego.

Z kolei sobotnią Eucharystię uświetniło posłanie siedmioosobowej grupy do Kenii. Zuza, Magda, Kasia, Piotrek, Maciek i s. Ula pod czujnym okiem o. Maćka spędzą miesiąc w Afryce doświadczając choć cząstki życia misjonarzy i rozeznając swoje powołanie.

W niedzielę wysłuchaliśmy świadectwa naszej „nowej” ŚMK. Madzia podkreśliła między innymi jak ważna była dla niej wspólnota podczas odbytych doświadczeń misyjnych, a także jak wielką moc jednoczenia ma modlitwa. Podzieliła się z nami tym, jak wyglądała jej droga do podjęcia decyzji o wstąpieniu do wspólnoty, podkreśliła, że ważne w rozeznawaniu jest cierpliwość i ufność Bogu.

Dziękujemy Bogu za Madzie i jej powołanie do bycia Świecką Misjonarką Kombonianką!

Magda Magda
Magda Magda

ŚMK Polska

Posyłam cię…

Ostatni czas to czas posłań misyjnych. Wśród wielu uroczystości i ważnych wydarzeń, jakie w ostatnim czasie przeżywała Rodzina Komboniańska, było też posłanie o. Maćka Zielińskiego, który wreszcie doczekał się wyjazdu na misje. W ostatnią niedzielę bp Jan Piotrowski oficjalnie posłał go i udzielił pasterskiego błogosławieństwa na czas pracy misyjnej. O. Maciek od 1 stycznia oficjalnie należy do Prowincji Kenii, gdzie spędzi najbliższe lata, pracując i pomagając tym, którzy tego najbardziej potrzebują.

Radosna uroczystość posłania misyjnego odbyła się w rodzinnej parafii o. Maćka – w Tarnowie, gdzie przybyła wspólnota Misjonarzy Kombonianów, Świeccy Misjonarze Kombonianie oraz rodzina i liczni przyjaciele misjonarza.

„Jeżeli ktoś pozna Chrystusa, to nie może go zatrzymać dla siebie, ale musi Go głosić”- podkreślał bp Piotrowski. Dlatego też o. Maciek postanowił, że chce dzielić się swoim doświadczeniem Boga z tymi, którzy jeszcze Go nie spotkali, z tymi, do których nie dotarła jeszcze Radosna Nowina.

O. Maciek przez ostatnich kilka lat pobytu w Polsce był odpowiedzialny za animację powołaniową oraz pracę z młodzieżą.  Patrząc na ilość młodych ludzi zaangażowanych w pomoc misjom, można swobodnie powiedzieć, że pobyt ten był bardzo owocny. Ale choć o. Maciek świetnie rozumiał się z młodzieżą i widać, że odnajdywał się w tej pracy, wciąż tęsknił za Afryką, za pracą na Czarnym Lądzie. Teraz w końcu się to wypełnia! I choć wszystkim trochę smutno, to cieszymy się wraz z nim.

Każdy z nas bardzo dużo zawdzięcza o. Maćkowi. Jako Ruch Świeckich Misjonarzy Kombonianów chcemy przede wszystkim podziękować za czas i zaangażowanie w tworzenie naszego Ruchu w Polsce. Za każdy uśmiech, dobre słowo, za to że dla każdego z nas był jak „ojciec”, do którego mogliśmy się zwrócić z każdą sprawą i zawsze otrzymywaliśmy pomoc oraz rozwiązanie.

„Jeśli misjonarz na misjach czuje się samotny, to znaczy, że nie jesteśmy wspólnotą, to nie jesteśmy Kościołem”- mówił w trakcie homilii bp Piotrowski. Modlitwa jest bardzo ważna w pracy misyjnej, bo pozwala czuć jedność z całym Kościołem i daje poczucie, że jesteśmy prawdziwą wspólnotą ludzi wierzących. To wezwanie do modlitwy za o. Maćka, ale też za całe dzieło misyjne Kościoła, niech zapadnie nam głęboko w serca, a ta prośba nie pozostanie bez odpowiedzi.

Polish CLM group

Posyłam was głosić radosną nowinę

CLM Poland„Bóg wybrał was, abyście szły i owoc przynosiły, i aby owoc wasz trwał. Idźcie więc i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Oto krzyż, wasz przewodnik na apostolskich drogach. Oto wasza pomoc w każdym niebezpieczeństwie. Oto wasza pociecha w życiu i przy śmierci”.

Krzyże misyjne, które otrzymały trzy świeckie misjonarki kombonianki – Ewa Maziarz, Joanna Owanek i Monika Krasoń – będą im nieustannie towarzyszyły w pracy misyjnej w Ugandzie, do której zostały posłane. One z radością odpowiedziały „tak” na Chrystusowe wezwanie. Z miłości do Niego podejmą służbę wśród najbardziej opuszczonych i najbiedniejszych, którzy na nie czekają w Ugandzie. To ich posłanie w afrykański zakątek świata, by głosić Chrystusową Ewangelię, jest bardzo ważnym wydarzeniem nie tylko dla wspólnoty Misjonarzy Kombonianów, ale też dla całej wspólnoty Kościoła. Nie każdy z nas przecież może wyjechać na misje, ale inni mogą się tam udać w naszym imieniu. I właśnie Ewa, Asia i Monika również w naszym imieniu będą służyć braciom i siostrom w Ugandzie, będą dzielić się z nimi Chrystusową wiarą, nadzieją i miłością.

Posłanie misyjne świeckich misjonarek miało charakter bardzo uroczysty. Cała wspólnota Kościoła w parafiach rodzinnych misjonarek – Zarzeczu i Łaziskach Górnych –razem modliła się za świeckie misjonarki, aby w życiu misyjnym potrafiły świadczyć o Jezusie i pociągać innych do Niego. Błogosławieństwa i wręczenia krzyży misyjnych dokonali pasterze Kościoła archidiecezji katowickiej i diecezji sandomierskiej. Monikę posłał Jego Ekscelencja arcybiskup Wiktor Skworc, a Ewę i Joannę Jego Ekscelencja biskup Krzysztof Nitkiewicz. Misjonarki podkreśliły, że są świadome trudów misji w Ugandzie, ale głęboko wierzą, że ich praca będzie owocna. Jednak, aby „owoc był obfity”, konieczna jest modlitwa i o tę modlitwę wszystkich poprosiły.

Niech prośba misjonarek będzie dla nas zachętą do wspólnej modlitwy za misje, na którą stać każdego. Włączmy się zatem wszyscy w misyjne dzieło całego Kościoła i również bądźmy misjonarzami.

Posłanie kolejnej Świeckiej Misjonarki Kombonianki w Polsce

Monika

„Na misje się nie wyjeżdża, bo misja to nie turystyczne zwiedzanie świata, ale na misje się jest posłanym”- podkreślał abp Wiktor Skworc, który 12 stycznia posłał Monikę Krasoń – jedną z naszych Świeckich Misjonarek Kombonianek do pracy misyjnej w Ugandzie. Monika już wkrótce wyjedzie na misje do Gulu, gdzie będzie pracować w sierocińcu St. Jude prowadzonym przez Misjonarzy Kombonianów. Spędzi tam dwa lata, służąc najbiedniejszym i najbardziej opuszczonym, a przez swoją pracę, zaangażowanie będzie dawała świadectwo miłości Boga, który nie zapomina o Afrykańczykach.

Uroczyste posłanie odbyło się w rodzinnej parafii Moniki, w Łaziskach Górnych w kościele Matki Bożej Królowej Różańca Świętego w obecności rodziny, przyjaciół, Misjonarzy Kombonianów, Świeckich Misjonarzy Kombonianów oraz wszystkich przybyłych parafian. Było to niecodzienne wydarzenie, ponieważ Monika jest pierwszą misjonarką w swojej parafii.

Abp w homilii, którą wygłosił podkreślił, że to my jesteśmy odpowiedzialni za losy Ewangelii, którą mamy się dzielić z tymi, którzy jej jeszcze nie słyszeli. Każdy z nas jest powołany do bycia misjonarzem, nie ważne czy w swoim kraju czy w odległym, nieraz o tysiące kilometrów, kraju misyjnym. Monika zdecydowała się na odległą Afrykę. Jest to bardzo piękna praca, ale również bardzo trudna, dlatego tak ważne jest wsparcie, zwłaszcza modlitewne. Abp zapewnił, że Kościół katowicki oraz parafia w Łaziskach będą pamiętać o swojej Świeckiej Misjonarce Komboniance zarówno w modlitwie, jak i poprzez wsparcie materialne.

Monika otrzymała z rąk arcybiskupa krzyż misyjny, który ma być dla niej przewodnikiem w jej pracy misyjnej, pomocą w niebezpieczeństwie i pocieszeniem w trudnych chwilach. Dla Moniki było to z pewnością niezwykłe i piękne przeżycie, będące prawdziwym początkiem misji. Naszej Monice życzymy samych sukcesów, pięknych chwil spędzonych w Ugandzie oraz dobrze przeżytego czasu misji wśród plemienia acholi. Oczywiście wszyscy obiecujemy też pamięć w modlitwie.

Envio Monika Envio Monika Envio Monika
Envio Monika Envio Monika Envio Monika
Envio Monika Envio Monika Envio Monika

ŚMK Polska

YoSoyDomund: twarze misji

“Vida Nueva Spotkań” odnosi się do wyzwań, przed jakimi stoi Kościół w tej dziedzinie

Carmen, Magdalena y AnastasioMagdalena, Anastasio i Carmen, “rzecznicy” misjonarzy dla Vida Nueva (hiszpańskiego magazynu).

FRAN OTERO. Zdjęcia: LUIS MEDINA |

Być może zastanawiasz się, jeśli nie słyszałeś jeszcze, co to znaczy #YoSoyDomund. Nie będziesz jedyny, również biskupi pytali.Odpowiedź jest prosta: jest to kampania, która w języku użytkowników Twitter’a rozpoczęła PMS-Hiszpanię aby nas uświadomić, że wszyscy jesteśmy częścią Światowego Dnia Misyjnego, dnia -w tym roku obchodzonego 20 października, który został opisany przez emerytowanego Papieża Benedykta XVI jako “nowa Pięćdziesiątnica”.

A Vida Nueva, w swoim zaangażowaniu w misje i misjonarzy, postanowiła przyłączyć się do kampanii poprzez nową edycję Vida Nueva Encounters jak mówi jego redaktor, José Lorenzo, podczas otwarcia dialogu: “Z Vida Nueva, od zawsze z wielkim zainteresowaniem śledziliśmy misje. Jest to bardzo ważne świadectwo w dzisiejszym świecie i zawsze można znaleźć sposób, by nam pomóc w realizacji tego koniecznego zadania”.

Uczestniczył dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych, Anastasio Gil (AG), Siostra Misjonarka Kombonianka z 35 latami pracy misyjnej w Czadzie Magdalena Rivas (MR) i Carmen Aranda (CA), młoda Świecka Misjonarka Kombonianka, która trafi do Republiki Środkowoafrykańskiej w przyszłym roku.

PYTANIE. – Jak żyć misją?

AG. – Z mojego poświęcenia, prawie “profesjonalnego”, odkrywam głębię wiary, człowieczeństwa i hojności w każdym z misjonarzy. Nie znalazłem żadnych,którzy nie odpowiadaliby tym kryteriom. Misjonarze, niezależnie od wieku, są młodymi ludżmi, ponieważ nie mają nic do dźwigania swoim plecaku, nie poddają pod wątpliwość, dlaczego idą do jednego miejsca lub innego. Co więcej, gdy są na misji są spokojnymi ludźmi, łagodnymi, pokazującymi cierpliwość Boga. Oni dobrze wiedzą, że trawa rośnie w nocy.

MR. – Myślę, że idealizujesz nas zbyt wiele, ponieważ jesteśmy ludźmi, biednymi, małymi … i wiele razy mamy misję tak wielką, że nas pochłania. Kiedy wyjechałam w 1977 roku do Czadu, myślałam, że >>>>>>mam zjeść świat<<<. Zawsze pracowałam w dziedzinie zdrowia: tam uczyłam najbardziej podstawowych rzeczy, takich jak mycie rąk lub filtrowanie wody, a także kierowałam szpitalem z 130 łóżkami. Pracowałem na wsiach, pod drzewem, w szopie, z niedożywionymi dziećmi, polio. To jest droga, na której wzrastasz, ale także odkrywasz i czujesz się coraz mniejszy. Nigdy nie katechizowałam, ale czułam się stu procentową misjonarką lecząc w szpitalu. Starając się być malutkim cieniem Boga, który przechodzi i zostawia trochę miłości, w kraju będącym w stałym konflikcie i w sytuacji skrajnego ubóstwa.

CA. – Dla mnie misją jest życie kapitalizowane. Byłam trzy miesiące w Etiopii i czułam, że Bóg powołał mnie tam by spotkać się ze mną. Po powrocie, Afryka wychodziła wszędzie. Więc opuściłam pracę, mój samochód i mój dom. Nie mogłam zrobić nic, bo to, co On oferuje to coś znacznie lepszego. Potrzebowałam Boga, aby był moim priorytetem, a ja zrobiłam to w Afryce. To było bardzo piękne wezwanie by być z ostatnimi. Bóg czyni to bardzo dobrze: On troszczy się, dogadza tobie i mówi ci to, co czujesz. W moim przypadku nie było rezygnacji, w tym sensie, że było to bardzo łatwe.

MR. – Życie w misji jest łatwe i bardzo trudne. To proste, jeśli masz powołanie i jeśli znajdziesz swoje miejsce. Bez względu na to, co robisz, bo będziesz szczęśliwy. I to jest strasznie trudne, o nie masz możliwości i bierzesz udział w skrajnych sytuacjach. Ale możemy żyć, bo są ludzie, w Hiszpanii, we Włoszech i Francji, aby modlić się za nas, wspierać nas, podtrzymywać nas. Tak, płakałam wiele.

CA. – Ja także miałam straszny czas w ostatnim miesiącu w Etiopii …

MR. – Płakałam wiele. Czujesz się przygnębiony, zniszczony. Na przykład, szpital św. Józefa, jedyny w południowym Czadzie i gdzie pracowałam, ma zostać zamknięty, ponieważ nie mamy funduszy. Czujesz się mały, biedny i że nie możesz robić tego, co powinieneś. Opatrzność sprawiła, że wielu lekarzy, którzy pochodzą z Hiszpanii zakochało się w nim i zorganizowali kampanie i imprezy w celu pozyskania funduszy.

Grupo Vida Nueva Pyt. – Czym jest Domund dla Was? Jak żyjecie tym z każdej z waszych rzeczywistości?

MR. – W Czadzie żyjemy w taki sam sposób. Zorganizowaliśmy czuwanie, modlitwę i robimy zbiórkę, bo biedny może dać ze swojej biedy, aby pomóc innym i może modlić się za innych biednych. Żyjemy  Domund z głębią, są to wielkie dni dla nas. Krótko mówiąc, jest życiem dla innych, z drugiej miejsce na skórze.TO JEST CHBA MOŻE JAKIEŚ PRZYSŁOWIE-BO NIE CZAJĘ O CO CHODZI. Inną rzeczą jest to, że potrzebujemy środków i wsparcia, bo nie nauczyliśmy się żyć powietrzem. Mamy potrzeby, ale myślę, że powinniśmy dać więcej siły do duchowej części Misyjnej Niedzieli, do tej unii. To dla mnie naprawdę było pomocne, aby nigdy się nie poddawać, i osiągnąć utrzymanie w mojej parafii Mszy dla misjonarzy w niebezpieczeństwie. Powiedziałam: “Nie potrafię stać, ale nie mogę się poddać.”

AG. – Jest tam Komunia kościelna, ducha, modlitwy i rodziny. Z oczywistych powodów, schodzimy do identyfikowania Domund ze współpracą gospodarczą, ale jest konsekwencją współpracy duchowej .Musimy otworzyć horyzonty i zobaczyć, co dzieje się w innych krajach.Domund jest najlepszym wyrazem powszechności Kościoła.20 października będziemy modlić się we wszystkich kościołach za ludzi, którzy otrzymali powołania misyjne, będziemy czuć się w solidarności z nimi. Współpraca gospodarcza jest niezbędna, ale nie najważniejsza.Niedziela Misyjna to święto uniwersalności Kościoła, “nowej Pięćdziesiątnicy”, jak powiedział Benedykt XVI.

CA. – Ludzie, którzy cierpią są naszymi braćmi i nie mogę obrócić się plecami.Domund łączy nas wszystkich i przypomina nam, że my wszyscy, jako chrześcijanie, jesteśmy odpowiedzialni za naszych braci. Chcę czuć, że ci, którzy mieszkają w innych częściach świata są moimi braćmi. Wyjeżdżam niedługo na misję, a nasi formatorzy mówią nam aby zdemontować wszystko, aby nie być przytłoczonym w miejscu przeznaczenia. Urodziłam się we wspaniałej rodzinie i to jest darmo. Mam nadzieję, że będę mogła wykorzystać tam wszystką moją osobistą wiedzę, wiedząc, że mają wiele do zaoferowania. Jak papież Franciszek mówi, wezmę Jezusa Chrystusa.

MR.- W jednym z przypadków , w szpitalu , starałam się zachęcić mężczyznę, który miał tam dziecko z zapaleniem opon mózgowych , z chorobą przez którą stracił już dwóch innych , i  swoją ciężarną żoną . Powiedziałam mu , że Bóg wybawi go z tego cierpienia , ponieważ Bóg jest Ojcem. On powiedział: ” Bóg jest ojcem białych. Moje dzieci zmarły ponieważ nie mamy szpitala w pobliżu ; te, które mam w domu, muszą chodzić 15 kilometrów do szkoły bez śniadania… Wy macie szpitale, szkoły , lekarzy i lekarstwa . Możecie nazywać Boga swoim Ojcem ” . Czujesz się tak malutki, że nie wiesz, co odpowiedzieć . Powiedziałam, że jestem miotłą za drzwiami, której ludzie szukają , gdy tego potrzebują . Nie jest to w widocznym miejscu , ale jest zawsze . Na długo wcześniej misjonarze byli bohaterami , teraz jest to rodzime duchowieństwo , które musi być silne . Misjonarze dziś muszą być tymi, którzy będą trzymać rodzimych i emerytów jak miotłę. Z powodu wojny , musiałam się trzy razy podpisać w ambasadzie rezygnując z wyjazdu z kraju na własną odpowiedzialność. Nie mogę być najemnikiem, który ucieka w sytuacji zagrożenia. Dzielę ryzyko z nimi.

“Znajduję głębię wiary,

ludzkości i hojności

w każdym z misjonarzy.

Nie znalazłem żadnego

Nie przystoję do tego. “

Anastasio Gil, dyrektor PMS Hiszpanii.

 

Pyt. – Czy Twoje życie się zmieniło?

MR. – Dla młodych ludzi, którzy przybyli do Czadu, życie zmieniło się całkowicie.Przyjaciel z dzieciństwa, po dokonaniu doświadczenie ze mną w 1996 roku, porzuciła pracę i znaczną pensję na rzecz pracy za wiele mniej dla Caritas. Ponadto muszę powiedzieć, że po wielu latach nieobecności, bardzo trudne jest życie tutaj. To jest inne życie, wszystko jest inaczej.

AG. – Kiedy idziesz na misje zdajesz sobie również sprawę ze swojej radykalnej słabości. Nie wiesz, jak jeść, mówić, poruszać się… Dlatego właśnie musimy szkolić się by być miotłą za drzwiami. A kiedy wrócisz są pewne problemy, jednym z najważniejszych jest brak ubezpieczenia społecznego dla zakonników i świeckich. Wracając, nie masz nic.

MR. – Musimy znaleźć rozwiązanie tego problemu.Siostra przyszła z Afryki z dengą i miała być przetrzymana 20 dni w szpitalu. Teraz musimy zapłacić rachunek, bo ona nie ma prawa do opieki zdrowotnej.

AG. – Hiszpania nie ma, podobnie jak inne kraje, ustawy o wolontariacie międzynarodowym. Ponadto, misjonarze zostali wykluczeni ze Statutu współpracowników z powodów ideologicznych. Teraz są problemy ekonomiczne, prawnicze i próżni prawnej.

“Nigdy nie zrobiłam katechezy

ale  czułam się w stu procentach misjonarką

lecząc w szpitalu.

Starając się być małym cieniem

od Boga, którzy przechodzi i pozostawia trochę miłości

w kraju, w stałym konflikcie

i w skrajnym ubóstwie. “

Magdalena Rivas, Siostra Kombonianka, 35 w Czadzie.

Pyt. – Jak widzisz przyszłość misji?

AG . – Bardzo mi się podoba ten obiecujący pomysł Jana Pawła II w Redemptoris missio , że mamy do czynienia z wiosną. Przyszłość misji jest pełna nadziei i witalności. Istnieje wiele chmur , które przesłaniają widok, ale żywotność kościołów w formacji jest tak wielka i tak silna, że w najbliższej przyszłości będzie wybuchać . Dane zawsze dają prawdziwy fundament : Kościół urósł w ciągu ostatnich 30 lat o 150 %, w Afryce, w Ameryce 50% , 30% w Azji, 11 % w Oceanii i 5% w Europie. Dane te są bardzo pomocne dla nas, aby uświadomić sobie, że Europejczycy nie są pępkiem wszechświata. Musimy zdjąć beret i pomyśleć, że przyszłość Kościoła przechodzi przez te tereny misyjne . Prawdą jest również to , że hiszpańscy misjonarze , na przykład, mają zaawansowany wiek , ale musieliśmy uświadomić sobie, że z terenów misyjnych pojawia się wiele powołań . W Wietnamie , na przykład. Jedyne niebezpieczeństwo, które widzę jest przekonanie, że misja jest tutaj ,nowa ewangelizacja , i że zamykamy się w sobie . Problemy istnieją od kiedy człowiek istnieje . Musimy być uniwersalni i nie powstrzymywać fali . Misjonarze przychodzą teraz z południa : Wietnamu , Laosu , Indii, Brazylii , Kolumbii , Nigerii …

MR . – W Czadzie są Japończycy, Polacy, Wietnamczycy, Hindusi , Meksykanie , Kolumbijczycy … A w mojej wspólnocie , gdzie jesteśmy w szóstkę , jest Ugandczyk, jeden Etiopczyk , Meksykanin, Hiszpan i dwóch Włochów . Co więcej, młodzi ludzie w Afryce nie mogą wstąpić do seminarium dopiero po zakończeniu tych, którzy są w środku , ponieważ nie ma środków na wsparcie wszystkich. Gdybyśmy mieli świadomość wszystkiego , co wchodzi w to ,dzielilibyśmy się w inny sposób ;Domund nie będzie tylko raz w roku . Nie żyjemy tym jako własnym, a oni są naszymi braćmi.

AG . – Jest to ważne , ponieważ możemy myśleć, że jesteśmy centrum świata.

CA . – Dążę do tego, by misja stała się również źródłem , które otrzymujemy z innych terytoriów, wiele rzeczy, które straciliśmy tutaj, tak, że oni przeprowadzają misję tutaj . Europa nie jest centrum. Między innymi, powrót do rodziny , jako miejsca dla rozwoju dzieci , dzięki czemu mogą one być zdolnymi do wszystkiego . Współpraca jest nie tylko bezpieczną żywnością i zdrowiem, jest zapewnieniem jakości życia . I w tym , to oni  mają dużo do powiedzenia .

MR. – W Afryce przykłada się dużą wartość do życia. W rzeczywistości, kiedy człowiek umiera, to nie podkreśla dziedzictwa, ale dzieci, wnuki i prawnuki, które pozostawia.

“Dążę do tego, by misja stała się również źródłem,

które otrzymujemy z innych terytoriów

wiele rzeczy, które straciliśmy tutaj,

że oni przeprowadzają misję tutaj.

Europa nie centrum jest “.

Carmen Aranda, Świecka Misjonarka Kombonianka, w przyszłym roku do Republiki Środkowej Afryki.

Grupo Vida Nueva

Pyt. – Wracając do powołań, jak postrzegacie sytuację stąd?

CA. – Inne modele powinny być promowane wśród dzieci. Dzisiaj, społeczeństwo przedstawia Chrześcijan jako osoby, które nie wiedzą, jak żyć, jak prostaków. To nie jest tak. Powinniśmy zaproponować inny model dla dziecka do wyboru.

MR. – Wiele osób nie ma odwagi, by przeciąć pępowinę. Jest to dziś trudniejsze, ze względu na mniejszą liczbę dzieci.

AG . – Z PMS przeprowadziliśmy spotkania z młodymi ludźmi , którzy żyli lub żyją na tymczasowym doświadczeniu misyjnym. Przez cały rok , ale szczególnie latem , jest około 10.000 młodych ludzi żyjących na doświadczeniu misyjnym . Odkrywają postać misjonarza ,wdzięczność , z jaką są rozliczeni i w ostateczności zainterpelowani . To jest to, co wschodzi dziś . Powołania nie są tak liczne, jak 30 lat temu, ale pojawiają się. Na przykład, teraz pojawiają się w świeckich , z takim samym zaangażowaniem jak w  siostrze albo księdzu . Świeckość ma swoją wyjątkowość i specyfikę . Pojedź na misję jako świecki , nie jako drugi kapłan do podziału lub jako pomocnik . Oni idą z własną odpowiedzialnością świeckich. Muszą mieć profesjonalną pracę , zaofiarować się , pracować nieodpłatnie zapewniając jej trwałość i misjonarz , który jest przymiotnikiem , który kwalifikuje się do rzeczownika . Nie są współpracownikami ; idą by budować Królestwo Boże. W tym kontekście są wschodzące powołania i jesteśmy bardzo zadowoleni .

Pyt. – Co może wnieść Franciszek do misji ?

AG . – Papież Franciszek mówi wiele o misji. Istnieją dwa ważne dokumenty : jeden z dnia 17 maja do krajowych dyrektorów PMS i przesłanie na Niedzielę Misyjną . Ponadto na tydzień od 14 do 18 października postanowił zaprosić do codziennej Eucharystii w Santa Marta grupy pracujące w Propaganda Fidei . Z jego słów, zwróciłem uwagę na dwie rzeczy: działalność misyjna jest paradygmatem każdej działalności duszpasterskiej , która jest , ma odniesienie do misjonarzy i zaangażowanie misyjne nie jest fakultatywne, ale jest czymś, co jest istotą bycia chrześcijaninem .

CA . – Podobało mi się , kiedy powiedział , że Kościół nie jest organizacją pozarządową i pomysł , żeby iść za Jezusem, w innym wypadku rozpad. Oznacza to, że jesteś bogatszy im bardziej jesteś zdolny do zubożenia .

MR. – Tylko prostota i gesty zapraszają do schronień naszych środowisk i pójścia w stronę biednych i potrzebujących. Ten, kto pochodzi z terenów misyjnych , czuje to , że mieszkał i dorastał z tym.

Z Franciszkiem podsumowaliśmy otwarty i szczery dialog ,dialog, który przedstawia twarz Domund ,twarz, która jest teraźniejszością i przyszłością. Jose Lorenzo zakończył spotkanie : ” Składamy Wam podziękowania. Wasze świadectwa są bardzo wymowne . W tej dziedzinie , jesteście na czele , oferując rewitalizujący przykład ” .

W nr 2867 Vida Nueva